Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarmark 2010: Cuda św. Dominika cz. III

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
W trzeciej części opowieści o cudach św. Dominika opowiemy o sprawach komunikacji, moralności i lecznictwa, którymi święty się zajmował. Oczywiście, na wszystkich tych polach osiągał sukcesy.

Po niemiecku

Kiedyś św. Dominik podróżował z Tuluzy do Paryża z jednym ze swoich braci. Po drodze dołączyli się do grupy niemieckich pielgrzymów, udających się do Chartres. Pielgrzymi przyjęli do swojej kompanii obu zakonników, nie żałując im poczęstunku ze swoich skromnych zapasów. Po paru dniach wspólnej wędrówki św. Dominik zwrócił się do swojego towarzysza z uwagą, że korzystają od pewnego czasu obaj ze szczodrości niemieckich kompanów, a nie dają nic w zamian. Jedyne co mogliby dać, to duchowe wskazówki, a jakże tu je dawać skoro nie zna się języka. Uzgodnili, że pomodlą się obaj o rozwiązanie tej krępującej sytuacji. Tak też zrobili. Następnego dnia obaj mówili płynnie po niemiecku, mogli więc na postojach swobodnie wygłaszać kazania do towarzyszy podróży, na czym znali się w końcu najlepiej. Legenda notuje znaczną poprawę prawowierności niemieckich pielgrzymów, którzy, jak to Niemcy, mieli tendencję do nadstawiania ucha na podszepty herezji. Po wysłuchaniu wygłaszanych czystą niemczyzną kazań Dominika i jego zakonnego brata, wyrzekli się natychmiast wszelkich odstępstw od słusznej linii. Morał: języki to podstawa, a niemiecki już nie jednemu się przydał w rozmaitych życiowych sytuacjach.

Płomienne szaty

Dominik przyjął kiedyś do zakonu młodego nowicjusza, który okazał się bardzo cennym nabytkiem i ulubieńcem wszystkich, a przez Dominika traktowany był z ojcowską troską. Młodzian ów został zwiedziony przez nieodpowiednich znajomych. Ci, zwabiwszy go do winnicy, namówili go do pozbycia się habitu i przywdziania świeckiego ubrania. Bardzo szybko ktoś uczynny poinformował świętego o tym incydencie. Dominik nie podjął żadnych gwałtownych działań, a zamiast tego udał się do kościoła, gdzie, swoim zwyczajem, upadł krzyżem przed ołtarzem i modlił się o rozwiązanie problemu. Przyszło szybko. Świadkowie dalszych wydarzeń twierdzili, że młodzian ubrany w świeckie szaty zaczął nagle wyć jak potępieniec, wołając, że ubranie płonie na nim i pali jego skórę. Nie trudno się domyślać, że sprawnie i szybko pozbył się kłopotliwego przyodziewku, zamieniając go na powrót na zakonny habit. Od razu poczuł się lepiej i już więcej nie próbował przebierania się w niestosowne szaty. Morał: Należy wystrzegać się ubrań z tkanin łatwopalnych.

Przemiana zapachowa

Był sobie raz pewien student, który namiętnie oddawał się cielesnym uciechom. Legenda nie precyzuje jakim. Mimo, że regularnie spowiadał się ze swoich grzechów, nie udawało mu się osiągnąć wymaganej poprawy. W efekcie regularnie spowiadał się z tych samych przewin. Rozwiązanie znalazł św. Dominika. A może student sam wpadł na ten pomysł lub ktoś mu go doradził - nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że podszedł do świętego podczas mszy i w chwili kulminacji nabożeństwa pocałował go w rękę. Poczuł przy tym niezwykle piękną woń, którą się zachwycił, ale, co najważniejsze, woń owa odebrała mu ochotę na świństwa. Odtąd wiódł przykładne, choć już zapewne nie tak rozrywkowe jak uprzednio życie. Morał: reklamy obiecujące totalną przemianę u tych, którzy używają określonych perfum, mogą mieć w sobie coś z prawdy.

Sposób na gorączkę

Pewnego dnia św. Dominik zjawił się u wrót żeńskiego klasztoru i zapytał siostry pełniącej służbę przy bramie o zdrowie trzech innych sióstr z tego zgromadzenia. Zaskoczona siostrzyczka odparła, że wszystkie trzy leżą chore i mają wysoką gorączkę. Zaskoczona była głównie faktem zainteresowania świętego zdrowiem właśnie tych trzech sióstr, o których chorobie nikt nie informował zewnętrznego świata, bo i po co. Dotychczas podejmowane próby leczenia sióstr nie przynosiły żadnych efektów. Dominik powiedział siostrze-furtiance, że ma iść do chorych i powiedzieć im, że mają natychmiast przestać gorączkować. Zdziwiona osobliwym poleceniem siostra udała się do infirmerii i w krótkich żołnierskich słowach w imieniu świętego nakazała chorym towarzyszkom zaprzestać gorączkowania. A one jak na komendę wstały zdrowe z łóżek. Morał: autorytet lekarza jest czasem ważniejszy od wszelkich medykamentów.

Jak widać z przytoczonych w kończonym dzisiaj tryptyku opowieści, św. Dominik potrafił sobie radzić z każdym problemem i w każdej sytuacji. Korzystał przy tym z odpowiedniej protekcji, nie przebierał w źródłach informacji, kiedy trzeba wykazywał się niepospolitą asertywnością, a innym razem nie robiąc nic, samą swoją obecnością rozwiązywał problemy innych. Równie chętnie działał na polu moralności, medycyny i zaopatrzenia. Gdybyż tak tegoroczny wielki odpust pod patronatem świętego, do tego jubileuszowy, spowodował cudowną poprawę części choćby obywateli Gdańska, a gordyjskie węzły miejskich problemów nagle się cudownie rozwiązały, byłby to z pewnością najlepszy jarmark w historii. Tylko że... cudów nie ma...

Czytaj także:


Zobacz jakie możliwości daje Ci MMTrojmiasto.pl>>

Nasza akcja: Ale obciach!PGE Arena Gdańsk | Przewodnik
po Pomorzu

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto