MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jesienne odcienie melancholii Antoniego Budzińskiego

Łukasz Stafiej
Łukasz Stafiej
Rozmowa z Antonim Budzińskim, twórcą solowego ambientowo-postrockowego projektu Klimt z Sopotu, który właśnie wydał swoją debiutancką płytę "Jesienne odcienie melancholii".

Niewielu młodych polskich muzyków nagrywa solo. Czym dla Ciebie jest taki niezależny solowy debiut?

Antoni Budziński: Istotna jest tu kwestia realizacji swoich ambicji. Sam zespół to trochę za mało dla mnie. Tworzyłem muzykę już od bardzo dawna, zanim jeszcze Saluminesia - w której jestem gitarzystą - powstała, więc nagromadziło się trochę materiału. Część, która zdawała się tworzyć spójną całość, wybrałem na album i zatytułowałem "Jesienne odcienie melancholii". W Saluminesii muzyka jest kompromisem wszystkich członków, Klimt to dla mnie absolutną wolność i przestrzeń do eksperymentu. Robię tutaj wszystko, na co mam ochotę.

Jesteś rozpoznawalny przede wszystkim z rockowej Saluminesii. Co skłoniło Cię do sięgnięcia po brzmienia ambientu i post-rocka?

Ciężko mi powiedzieć, dlaczego akurat poszło to w stronę ambientową. Najważniejsze dla mnie jest wnętrze muzyki, style mnie mniej interesują. Płyta wyszła ambientowa, ale przestrzenne brzmienie w muzyce - także rockowej - jest mi bliskie w ogóle. Teraz pracuję nad materiałem bardziej dynamicznym i ostrzejszym, ale na pewno wśród moich inspiracji znajdą się takie zespoły, jak chociażby post-rockowy Sigur Ros. Dodam, że mój ulubiony zespół i kapela na której się wychowałem to Smashing Pumpkins. Ostatnio słucham także, co może być zdziwieniem dla moich słuchaczy, dużo współczesnej muzyki klasycznej, np. twórczości Maxa Richter czy Micheala Nymana.

Prace malarskie Gustawa Klimta mają dla Ciebie szczególne znaczenie?

Przyznam, że nie jestem wielkim fanem prac Klimta, ale mam podobne podejście do sztuki co on. Zarówno moim jak i jego celem jest stworzenie dzieła totalnego, czyli wolnego od wszelkich konwencji, ograniczeń narzuconych przez jakiekolwiek schematy. Uważam, że to bardzo ważne uwolnić swój umysł od wszelkich przyzwyczajeń muzycznych, które docierają do ciebie z zewnętrz przez całe życie. Był jeszcze jeden, bardziej prozaiczny powód wybrania takiej nazwy: Klimt po prostu dobrze brzmi.

Opowiedz o powstawaniu płyty.

 
Wszystko zostało nagrane i zmiksowane przeze mnie. Jedynie mastering został wykonany w studiu w Warszawie. Prace nad płytą trwały około pół roku, ale znalazły się na niej kawałki dużo starsze - np. utwór "hapinessless" powstał prawie sześć lat temu. Całość jest połączeniem ambientoidalnej elektroniki z muzyką gitarową.

Zbliża się Twój debiut płytowy z Saluminesią. Jak to się stało, że wcześniej udało Ci się wydać solowy materiał?

Stało się to dosyć niespodziewanie. Najpierw wytwórnia Requiem Records z Warszawy w maju zeszłego roku zaproponowała mi udział w składane „Sleep Well III”. Później pojawiła się propozycja całego albumu. Tak naprawdę nie planowałem jeszcze wydawać solowej płyty. Dodam, że wiosenny termin debiutu jest dosyć przypadkowy. Płyta miała wyjść oczywiście jesienią, ale z powodu niezależnych ode mnie spraw pojawiła się dopiero teraz.

Czy planujesz koncerty z Klimtem?

Tak, planuję za jakiś czas ruszyć z koncertami. Zebrałem już 4-osobowy skład do wykonywania mojej muzyki na żywo. Na razie jest to typowo rockowe instrumentarium. Dwie gitary, bas i perkusja, na pewno dojdą do tego jakieś sample. Już niedługo należy spodziewać się nas na scenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto