Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pewne rzeczy na zawsze pozostaną tajemnicą. Gdańskie Opowieści i spora grupa miłośników historii

Redakcja
Pewne rzeczy na zawsze pozostaną tajemnicą. Gdańskie Opowieści i spora grupa miłośników historii
Pewne rzeczy na zawsze pozostaną tajemnicą. Gdańskie Opowieści i spora grupa miłośników historii Gdańskie Opowieści
"Mam na imię Szymon i prowadzę Gdańskie Opowieści". Tak wita nas prawdziwy pasjonat miasta Gdańska i Kaszub, który na swoim profilu zgromadził już kilkanaście tysięcy obserwatorów. Swoją wiedzę czerpie z pierwszej ręki, bo jego rodzina mieszka w Gdańsku od początku XX wieku i to jej członkowie opowiedzieli mu sporą część historii, którymi dziś dzieli się z internautami.

Profil Gdańskie Opowieści na Instagramie ma dziś już prawie 12 tysięcy obserwatorów. Czy od samego początku cieszył się on dużym zainteresowaniem?

- Gdańskie Opowieści rozkręcały się bardzo długo. Teraz profil prowadzę na Instagramie, ale mało kto wie, że cały pomysł zrodził się na Facebooku. Tam w 2017 roku napisałem pierwszy post o braciach Matern, ciekawych postaciach żyjących w bardzo burzliwych dziejach Gdańska - tacy rozbójnicy i podpalacze. W czasie, kiedy założyłem profil na Facebooku, byłem na Erasmusie w Bratysławie, i muszę się przyznać, że chyba poczułem po prostu trochę tęsknoty za domem, stąd ten pomysł. Po powrocie z wymiany chciałem zapisać się na kurs przewodnicki, to byłaby dobra praktyka. W każdym razie ambitne plany pisania regularnych postów szybko się wypaliły. Co jakiś czas dodawałem wpisy na fanpage, ale to nie przykuwało uwagi szerszej publiki. Przy okazji naszej rozmowy przeczytałem te pierwsze posty i cóż... jakościowo też nie były najlepsze. Już po studiach, kiedy zacząłem pracować i rozpocząłem mój wymarzony kurs przewodnicki, kompletnie nie miałem czasu na prowadzenie profilu. Po wybuchu pandemii straciłem pracę i małymi krokami wracałem do profilu na Facebooku. W trakcie spaceru coś mnie jednak podkusiło, żeby zrobić zdjęcie i wrzucić je na Instagrama. Wtedy Gdańskie Opowieści narodziły się jako pełnoprawny profil.

Instagram to był strzał w dziesiątkę?

- Dosyć szybko zgromadziłem wokół profilu kilkaset osób. Ten portal o wiele bardziej mi pasował, ludzie reagowali na moje relacje czy posty, pisząc wiadomości prywatne. Ta reakcja mnie strasznie wkręciła i przestałem traktować Gdańskie Opowieści po macoszemu. Czym więcej ludzi gromadziło się na profilu, tym bardziej zmotywowany byłem do dalszego pisania. Tak jest do dzisiaj, czym więcej ludzi przybywa na profil, tym bardziej jestem zmotywowany. Znajduję na niego czas, pomimo powrotu do pracy na pełny etat i wielu innych obowiązków. Profil stał się już częścią zarówno mojego życia, jak i życia Klaudii, mojej wieloletniej partnerki, która jest niesamowitym oparciem i pomocą przy jego prowadzeniu.

Pana rodzina mieszka w Gdańsku od ponad stu lat. Czy wiadomo coś o tym pierwszym przodku, który zasiedlił się na terenie tego miasta?

- Wiadomo i to dosyć sporo. Moi prapradziadkowie przyjechali do Gdańska na przełomie XIX i XX wieku z Kaszub. Wiemy o nich dużo, gdyż ta część rodziny jest raczej długowieczna. Prapradziadkowie żyli aż do późnych lat 60. poprzedniego wieku, więc spora część mojej rodziny pamięta ich osobiście. Praprababcia Franciszka była panią domu, a prapradziadek Józef dbał o czystość na ulicy, a po wojnie pracował w Zieleni Miejskiej. W tamtych czasach nie jeździł śmieciarką, tylko wozem konnym. Później, na emeryturze, pracował jako stróż w szpitalu na Srebrzysku. Józef hodował też kozy (lub owce) na podwórku. Wchodziły czasem do domu, za co Franciszka miała go obwiniać, sądząc, że specjalnie wyszkolił je w ten sposób (śmiech). Na pewno nie było nudno. W jakim języku się porozumiewali? Znali kaszubski (jako swój pierwszy język), niemiecki i polski. W domu rozmawiali po niemiecku, ze znajomymi po kaszubsku, a jak wychodzili posiedzieć na ławkę przed domem to, rozmawiali po polsku. Przez znajomość języków potrafili odnaleźć się w starej i nowej, powojennej rzeczywistości. Z tego co wywnioskowałem z opowieści, byli też dosyć wygadani jako para, więc potrafili wyjść z wielu dziwnych, ale z perspektywy czasu zabawnych sytuacji.

O historii miasta słuchał pan już od najmłodszych lat dzięki swojej babci. Która z opowieści najbardziej zapadła panu w pamięć za czasów dzieciństwa?

- Trudno mówić o jednej opowieści. To raczej wiele historii, które w końcu złożyły się w jedną koherentną całość. Niestety, wiążą się one wszystkie z wojną. Najsmutniejsza historia, która zmieniła życie całej rodziny, rozegrała się po wejściu wojsk Armii Czerwonej do Gdańska. Babcia pamiętała moment, kiedy Rosjanie weszli do ich domu we Wrzeszczu, jak uciekała tylnymi drzwiami, jak żołnierze siedzieli w oknie ich kuchni i rzucali talerzami o bruk, wesoło śpiewając. Mógłbym jeszcze naprawdę długo opowiadać o nieszczęściach roku 1945, ale to, co zapadło mi szczególnie w pamięć to, jak zmienił się Gdańsk. A raczej życie gdańszczan.

Czy pamięta pan moment, w którym zaczął odkrywać tajemnice Gdańska i regionu Pomorza na własną rękę?

- Nie, nie mogę sobie przypomnieć takiego momentu. Pamiętam, że zawsze ciekawiły mnie opowieści babci czy spacery z moją mamą po Gdańsku. Od zawsze interesowałem się historią. Od dziecka uwielbiałem filmy osadzone w realiach historycznych i namiętnie grałem w gry strategiczne, również osadzone w dawnych czasach. Zakładam, że jakaś informacja o Gdańsku wpadła mi w ręce i podekscytowała mnie myśl, że mogę pójść zobaczyć to na żywo. Tak to sobie przynajmniej romantycznie wyobrażam.
Informacje i ciekawostki, które umieszcza pan na swoim profilu, nie są powszechnie znane. Jakie są źródła tej wiedzy?
Wspomniałem już o kursie przewodnickim, ale on nie jest odpowiedzią na to pytanie. Będąc szczerym, nigdy go nie dokończyłem, a w jego trakcie miałem bardzo mało czasu i chęci na dalszą naukę. Źródła, z których korzystam, są bardzo zróżnicowane. Od książek, wystaw w muzeum, po czasopisma, wykłady, spotkania, spacery, no i najwygodniejszy ze sposobów, czyli Internet. Początkowo byłem też stałym czytelnikiem filii biblioteki na ulicy Mariackiej. Ta filia specjalizuje się właśnie literaturze regionu i pracują w niej również fascynaci.

Oglądając profil Gdańskich Opowieści, można odnieść wrażenie, że tych historii nie ma końca...

- Od jakiegoś czasu naprawdę jest złoty wiek dla wszystkich fanów gedanistyki. Wychodzi masa bardzo dobrych, rzetelnych książek i publikacji na niemalże każdy temat związany z Gdańskiem. Znalezienie naprawdę wielu ciekawych informacji nie jest problemem, szczególnie w erze Internetu. Najgorzej jest wpaść na pomysł, który będzie ciekawy zarówno dla mnie, jak i dla moich odbiorców.

Która część dziejów Gdańska i Kaszub jest dla pana najciekawsza?

- Każda ma coś do zaoferowania, ale jakbym miał wybrać, byłoby to międzywojnie. Bardzo lubię okres Wolnego Miasta. Bardzo interesująca jest ta mieszanka ludzi i języków na ulicy. Do tego ogromne zawirowania polityczne. Trochę to “masochistyczne” z mojej strony, jednak uwielbiam politykę, także ze względu na moje politologiczne wykształcenie. Sam politykiem nie chciałbym być, ale obserwowanie tego, co się dzieje, co się działo i jakie miało konsekwencje, jest niesamowite.

Dlaczego akurat międzywojnie?

- Wolne Miasto dzisiaj kojarzy się z nazizmem, jednak zanim panowie w brązowych koszulach doszli do władzy, scena polityczna Gdańska była bardzo burzliwa. Strajki na ulicach, bijatyki z policją czy z kontrmanifestacją. U Zwarry możemy przeczytać o takich ulicznych bójkach, a nawet bitwach pomiędzy socjalistami a policją na Zielonym Moście czy przy Hali Targowej. Ciekawe jest też samo funkcjonowanie miasta, jego czysty i w miarę prosty system polityczny. Świadczyć może o tym ogromna frekwencja wyborcza, która utrzymywała się do wchłonięcia miasta przez Rzeszę. To był prawdziwy tygiel kulturowy. Mieszkało tu dość sporo mniejszości, więc na ulicach moglibyśmy słyszeć kaszubski, któryś z języków Szwajcarii, ukraiński czy jidisz. Nie mówiąc już o biznesmenach i turystach, których nigdy tu nie brakowało.

Czy jest jakaś tajemnica regionu, którą bardzo chciałby pan odkryć, ale do tej pory nie znalazł odpowiedzi w źródłach?

- Może wydawać się to śmieszne, ale jest jedna rzecz, która dla mnie jest nie do rozwiązania. Na Długim Targu co roku wystawiana jest szopka, a w niej leży mała figura Jezusa. Słyszałem kiedyś taką plotkę, że parę lat temu ta figurka zniknęła. Przez kilka dni sprawa była nagłaśniana i w mieście odbyło się wielkie szukanie figury. W końcu na policję ze zgubą miała zgłosić się młoda kobieta, która obudziła się po imprezie z figurą w mieszkaniu. Słyszałem tę historię od kilku osób. Za żadne skarby jednak nie mogę znaleźć oficjalnej informacji o takim zdarzeniu. Albo jest to miejska legenda, albo ci ludzie bardzo sprytnie ze mnie zażartowali (śmiech). A co do poważniejszych spraw, to wydaje mi się, że próbując uczyć się historii, trzeba sobie uświadomić, że pewne rzeczy na zawsze pozostaną tajemnicą.

Jaki jest jeden fakt na temat regionu, który pana zdaniem każdy powinien znać?

- Fakt istnienia bardzo ciekawej kultury kaszubskiej. Na szczęście Kaszuby robią się coraz bardziej trendy i powoli wchodzą do mainstreamu. Odzew użytkowników social mediów jest doskonały.

Czy planuje pan w jakiś sposób poszerzyć swoją działalność?

- Pomysłów na rozszerzenie Gdańskich Opowieści na inne platformy i w nieco innej odsłonie chodzą za mną od dawna i powoli wdrażam je w życie. Ostatnio wydałem e-booka o Gdańsku pod tytułem “Gdańsk ukryty na naszych oczach” i już w trakcie pisania, wpadł mi do głowy pomysł na kolejny. Pewnie zacznę go realizować w następnym roku. Moim największym wrogiem w rozszerzaniu działalności jest czas. Nie chcę się nadto rozgałęziać, żeby utrzymać wysoki poziom, który sobie narzuciłem i do którego przyzwyczaiłem moim odbiorców, których bardzo serdecznie pozdrawiam. Jednak Gdańskie Opowieści wciąż nie są moim źródłem dochodu. Pracuję na pełen etat, co nie ukrywam, jest jednym z czynników, przez które nie ruszam pewnych zaplanowanych dawno projektów. Siedzą one bezpiecznie w mojej głowie i może kiedyś przyjdzie na nie czas.

Czytaj MM Trendy Trójmiasto w serwisie dziennikbaltycki.pl!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pewne rzeczy na zawsze pozostaną tajemnicą. Gdańskie Opowieści i spora grupa miłośników historii - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto