Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Kamień" w Teatrze Wybrzeże tylko poprawny

Kasiulka
Kasiulka
"Kamień" w reżyserii Adama Nalepy jest tylko poprawną interpretacją dramatu Mayenburga. Spektakl w Teatrze Wybrzeże nie porywa, jednak do obejrzenia sztuki zachęcać może ciekawa gra Justyny Bartoszewicz.

Motywem przewodnim jest tytułowy kamień, zakopany w ogrodzie. Jawi się on jako symbol przeszłości i wspomnienie o dziadku-bohaterze oraz dom. Dom, który łączy pięć kobiet, cztery czasy akcji, różne pokolenia i dwie familie - żydowską  Shwarzmanów i aryjską Heisingów.

Obydwie rodziny zamieszkiwały ten sam dom, ale w różnych latach. W 1935 roku Shwarzmanowie musieli go opuścić i uciekać przed nazistami, z kolei prawie dwadzieścia lat później to Heisingowie uciekają, ale przed komunistami. W 1978 Heisingowie odwiedzają dom i po kolejnych piętnastu latach ponownie go zamieszkują.

Na życie bohaterek składają się ucieczki i powroty do domu i przeszłości, która jest koloryzowana i pielęgnowana przez wiele lat. Wspomnienia o dziadku są fałszowane - w rzeczywistości nigdy nie był bohaterem i nie pomagał Żydom. Otwarcie mówi o tym dopiero babka, wywołując szok zarówno u córki, jak i u wnuczki.

Reżyserem i scenografem spektaklu jest Adam Nalepa. Sztuka została przedstawiona w sposób prosty i przejrzysty. Brak tutaj zbędnych rekwizytów. Jest tylko zamknięta przestrzeń sceniczna zaznaczona czarnym flamastrem, cztery krzesła, fortepian, skrzypce i wiolonczela.
Poszczególne sceny są dzielone gasnącym światłem. Na ekranie wyświetlają się daty informujące, w jakim czasie rozgrywa się kolejna scena.

Dość ważnym elementem sztuki są nie tylko cztery czasy akcji, ale i wydarzenia, które są przedstawione niechronologicznie. Aktorki wchodzą w rolę różnych bohaterek. Godna uwagi jest przede wszystkim gra aktorska Justyny Bartoszewicz, wcielającej się w postać Hanny - dziewczyny, która czuje się obco w domu, buntuje się przeciwko jego kultowi i nie chce w nim mieszkać. Jej gra była skupiona, sprawna i precyzyjna, a z drugiej strony także energiczna, dynamiczna. Na uwagę zasługuje przede wszystkim doskonała mimika twarzy, scena upodlenia Shwarzmanowej oraz budząca lekki niesmak, odważna scena masturbacji. Swobodnie grała także Wanda Skorny, kreująca postać nieproszonej dziewczyny. Burzy ona spokój mieszkańców podchodami i przyczajaniem się, czym zresztą niczego nie osiąga.

Spektakl otwiera i zamyka koncert w wykonaniu aktorek. Muzyka jest dość groźna i złowieszcza, budząca strach. W finale, poza koncertem, płonie także wnętrze fortepianu.

"Kamień" Nalepy jest poprawną interpretacją dramatu, ale nic ponad to. Mimo swojej prostoty jest jednak wart obejrzenia chociażby ze wzglęgu na przeszywającą muzykę, Marcina Mirowskiego czy też grę aktorską Justyny Bartoszewicz.

Najbliższe spektakle "Kamienia" będzie można obejrzeć w Teatrze Wybrzeże 11, 12 i 13 listopada.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto