Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy ul. Jana z Kolna muszą zamurować okna, bo nie było na nie zgody

Ewelina Oleksy
- Nękają nas pismami - mówi Włodzimierz Sobieralski.
- Nękają nas pismami - mówi Włodzimierz Sobieralski. Przemek Świderski
- Jesteśmy tym wszystkim udręczeni - mówią właściciele mieszkań przy ul. Jana z Kolna 10 i pokazują plik pism z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Gdańsku, który nakazał im zamurowanie okien w lokalach, które kilkanaście lat temu wykupili od Urzędu Miejskiego. Po fakcie okazało się bowiem, że pozwolenie na istnienie okien wydane było tylko tymczasowo, o czym kupujących nikt nie powiadomił.

- Nękają nas tymi pismami nakazującymi zlikwidowanie okien - mówi zdenerwowany Włodzimierz Sobieralski, właściciel jednego z dwóch pechowych lokali.

Rozpoczęły się rozbiórki przy Jana z Kolna i Nowomiejskiej pod Nową Wałową

W czwartek w jego mieszkaniu pracownik inspektoratu przeprowadził wizję lokalną, po to, by oficjalnie stwierdzić, że okna są nadal, bo nakazu Sobieralscy nie wykonali i wykonywać nie zamierzają.

- To jest chore. Gdybyśmy to zrobili, musielibyśmy żyć jak w piwnicznej izbie, a tak się nie da - dodaje Zofia Sobieralska.

Żółty wiadukt zamknięty do 2012 roku

Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Gdańsku rozumie, że sytuacja jest ciężka, ale ponaglające pisma przysyłać nadal będzie, bo musi. Ostatecznością, do której może posunąć się nadzór budowlany w przypadku niewykonania nakazu zamurowania okien przez właścicieli mieszkań, jest wdrożenie postępowania egzekucyjnego. A w końcu zlecenie wykonania zastępczego, czyli wynajęcie kogoś, kto okna zlikwiduje za mieszkańców, ale obciąży ich za to kosztami.

Mieszkańcom za niedostosowanie się do wymagań grozi też kara grzywny - nawet do 10 tys. zł. - Naszym celem, na wniosek inwestora, który kupił działkę obok i chce rozpocząć budowę, jest wyegzekwowanie nakazu zamurowania. To nie jest widzimisię, po prostu nie mamy innego wyjścia - podkreśla Władysław Wróbel, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.

Po tym, jak w maju opisaliśmy historię państwa Sobieralskich, pomoc zadeklarował Urząd Miejski w Gdańsku. - Wymienimy się. My zostaniemy z tym pasztetem na ul. Jana z Kolna, a wam damy w zamian mieszkania o tej samej wartości- zapowiedział Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska.

Od spotkania, na którym ta deklaracja padła, minęły jednak dwa miesiące, a propozycji mieszkań jak nie było, tak nie ma.
- Na miejscu był rzeczoznawca, dokonana została wstępna wycena i teraz na tej podstawie szukamy lokali, które będziemy mogli zaproponować - informuje Michał Piotrowski z gdańskiego magistratu. - Na pewno w najbliższym czasie mieszkańcy dostaną od nas konkretną propozycję zamiany - zaznacza.

Sytuacja jest przymusowa
Władysław Wróbel, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Gdańsku: - Sytuacja jest przymusowa. Z jednej strony mamy inwestora, który naciska, bo chce rozpocząć budowę, z drugiej właścicieli mieszkań. Wiemy, że ci państwo sami okien nie wybijali, tylko kupili lokale, w których one były. Nieszczęście wywodzi się zatem z przeszłości, bo te mieszkania zostały im sprzedane, ale na to już nikt nie ma wpływu. Plan przestrzenny mówi jasno, że okien w ścianie szczytowej tam być nie powinno. To niełatwa sprawa, ale my nie jesteśmy od tego, żeby tych ludzi gnębić. Jeśli miasto przejmie ich lokale i okna zamuruje, to będzie po sprawie.

Czytaj także: Dom przy Łąkowej się rozsypuje, a mieszkańcy muszą czekać na lokale

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto