NFZ nie refunduje rehabilitacji chorego dziecka. Jak dogonić rówieśników?
W tym momencie, na początku października 2009 roku, zmieniło się całe życie Katarzyny Stolorz, jej męża i ośmioletniej wówczas córki Patrycji. Od tego czasu każdy dzień podporządkowany jest walce z cytomegalią. - Wrodzone zakażenie wirusem cytomegalii objawia się ciężką chorobą wielonarządową dziecka, która często powoduje opóźnienia w rozwoju, upośledzenie umysłowe i głuchotę, a nawet zgon niemowlęcia - mówi mama Huberta. - Musimy się z nią ścigać, by Hubert zdążył nauczyć się chodzić, mówić, posługiwać rączkami. By nie stał się roślinką skazaną na wegetację, przykutym do łóżka kaleką. By kiedy nas, rodziców, zabraknie, nie był zdany na łaskę obcych ludzi, by był w stanie sam sobie radzić. Ten wyścig z chorobą rozpoczął się jeszcze, zanim lekarze postawili pewną diagnozę. - Kiedy dotarliśmy wreszcie do tej kliniki pediatrii, było już późno wieczorem - wspomina pani Kasia. - Lekarz chciał zlecić kolejne badania i czekać na wyniki. Mąż domagał się natychmiastowego leczenia i taka decyzja w końcu zapadła. 14-dniowa kuracja stosowana w tej chorobie została rozpoczęta od razu. Zyskaliśmy dzięki temu tydzień, bo badania potwierdziły cytomegalię.