NFZ nie refunduje rehabilitacji chorego dziecka. Jak dogonić rówieśników?
Pani Kasi udało się też przekonać dyrekcję przedszkola Janowiaczek w Rumi, by Hubert mógł tam chodzić do grupy żłobkowej . - Z początku panie mocno się obawiały, czy podołają, ale dziś są w nim zakochane - uśmiecha się pani Kasia. - Ja chcę, żeby miał kontakt z innymi dziećmi, nie mogę go izolować, bo trudniej będzie mu później dołączyć do społeczeństwa. Z drugiej strony pani Kasia dzięki temu mogła też wrócić do pracy. Jest pielęgniarką w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. - Muszę pracować, bo koszt leczenia i rehabilitacji jest tak wysoki, że mimo iż mąż pracuje na dwóch etatach, zaczyna nam brakować nie tylko na życie, kredyt za mieszkanie, ale i rehabilitację dla Huberta. Nie możemy przeprowadzić się do rodziców - moich w Człuchowie czy męża w Łebieniu - bo tu w Trójmieście mamy pracę i lekarzy. A zrezygnować z rehabilitacji tym bardziej nie mogę - mówi mama Huberta. - Teraz w listopadzie okazało się, że Hubert ma obustronny niedosłuch. Musieliśmy kupić aparat słuchowy, bo bez tego nie nauczyłby się mówić. Na razie potrafi powiedzieć tylko "mama", a to za mało, by radzić sobie z komunikowaniem się. Kosztował 7,5 tys. zł, NFZ refundował 3 tys. Resztę pożyczyliśmy.