Odporni na rozsądek

Siedem osób zginęło na pomorskich drogach podczas ostatniego weekendu, kilkadziesiąt zostało rannych. Policja złapała ponad stu pijanych kierowców, co jest na Pomorzu smutnym rekordem.

Włosy mi się jeżą na głowie, gdy słyszę, że to wina złego stanu polskich dróg - mówi Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach "Alter Ego". - Tak choćby tłumaczono wypadek, który spowodowała Otylia Jędrzejczak.
Prezes Popiel podaje za przykład grecką Kretę oraz Słowację, gdzie drogi są takie same jak w Polsce, a w przypadku Krety dużo gorsze.
- Spędzałem na Krecie tegoroczny urlop - mówi Janusz Popiel. - Dziury w drogach głębokie na kilkadziesiąt centymetrów, brak poboczy, a jednak nie dochodzi tam do tak drastycznych wypadków jak na Pomorzu.
Zdaniem Popiela polscy kierowcy są tak beznadziejni, że gdyby drogi były w lepszym stanie, to nieszczęść byłoby więcej niż obecnie. Dlaczego?
- Gdyby droga między Płockiem a Warszawą była szeroka i prosta, to Otylia Jędrzejczak nie jechałaby 150 km na godzinę, tylko 200 kilometrów na godzinę - oburza się prezes "Alter Ego". - Kompletny brak wyobraźni, kiepskie wyszkolenie - oto cechy naszych kierowców.
Dotyczy to zarówno młodych kierowców, jak i tych z wieloletnim stażem za kółkiem. Pierwsi lubią poszaleć, ale umiejętności mają marne, ci drudzy nie nadążają za zmieniającymi się przepisami ruchu drogowego.
Wśród siedmiu ofiar śmiertelnych na Pomorzu było trzech pieszych. Ginęli dzień po dniu. W piątek w Subkowach 22-letni kierowca citroena zabił 21-letniego mężczyznę, w sobotę w Nowym Dworze Gdańskim zginął rozjechany golfem kolejny pieszy, w niedzielę w Malborku 31-letni kierowca opla potrącił starszego mężczyznę - ten zginął na miejscu. We wszystkich tych przypadkach kierowcy byli trzeźwi. Natomiast w Sztumie jedna osoba zginęła, a trzy zostały ranne, kiedy w niedzielę rozpędzony volkswagen polo na łuku drogi zjechał na prawe pobocze i uderzył w drzewo. Kierowcą był młody kierowca - 19-latek, zginął natomiast 52-letni pasażer.