Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po 40.Festiwalu Filmowym w Gdyni. "Dziewięć filmów, dziewięć gustów"

Henryk Tronowicz
Małgorzata Szumowska
Małgorzata Szumowska Tomasz Bołt
Festiwale filmowe budzą ciekawość, jeśli oferują programową i artystyczną różnorodność. Widzowie muszą mieć urozmaiconą repertuarową ofertę.

Kino przyciąga publiczność, jeśli budzi emocje. Mogą to być emocje wywoływane przez atrakcyjną sensacyjną akcję, fabuły osnute wokół zawikłanych zagadek, niewyjaśnionych zdarzeń historycznych. Ale mogą to też być emocje natury psychologicznej, duchowej, intelektualnej.

Przedwczoraj zakończył się w Gdyni 40. Festiwal Filmowy, prezentacja dorobku polskich filmowców z mijającego sezonu. Rodzi się pytanie, jaki jest stan polskiego kina w świetle kryterium wywoływania emocji? W sztuce oczywiście miar uniwersalnych nie ma. Toteż, mimo że zdania są podzielone, jeśli o mnie chodzi, od zachwytu jestem daleki. Decydujący głos będzie miała publiczność, kiedy filmy z konkursu w Gdyni będą trafiać do kin. Niektóre są już znane.

Dzieło Małgorzaty Szumowskiej, które otrzymało przedwczoraj w Gdyni nagrodę Złotych Lwów, zachwalania nie potrzebuje. Cieszyło się w kinach powodzeniem.

Ogromną ciekawość natomiast budzi - uchodzący w Gdyni za głównego rywala „Body/Ciała”, awangardowy film „11 minut” Jerzego Skolimowskiego (Nagroda Specjalna Jury). Wybitny, zasłużony twórca słynący z zaskakujących filmów w przeszłości, tym razem wykonał dzieło w treści i w formie wprost wyjątkowo błyskotliwe (proszę o wybaczenie, ale fabuły nie należy w gazecie ujawniać!). „11 dni” to wykwit niezwykłej reżyserskiej wyobraźni, obraz wizjonerski, który nie ma w historii sztuki filmowej precedensu. Wróżę Skolimowskiemu ekranowe sukcesy.

Trudniej przewidywać powodzenie innych filmów, które brały udział w tegorocznym konkursie. Pierwszorzędnie obsadzona aktorsko i Nagrodzona Srebrnym Lwami komedia Janusza Majewskiego „Excentrycy czyli po słonecznej stronie ulicy” też powinna zdobywać widownię. Twórca pamiętnych „Zaklętych rewirów” i „Sprawy Gorgonowej” tym razem pokusił się o zabawny film muzyczny. Publiczność, która uwielbia jazz klasyczny, będzie „Excentrykami” zachwycona.

Począwszy od standardu „Wszyscy święci idą do nieba”, reżyser - sam w młodości dozgonnie zainfekowany jazzem przez kino amerykańskie - opowiada historię polskiego jazzmana, który wraca z Anglii do Polski, aby w kraju grać swing. Akcja dzieje się jednak w latach pięćdziesiątych i muzyka jazzowa uchodzi za politycznie podejrzaną, już nie mówiąc o bohaterze filmu - przybyszu zza Żelaznej Kurtyny, postać tę bezbłędnie zagrał Maciej Stuhr. Jedną z ról kreuje Anna Dymna, która na konferencji prasowej żartowała: „Dzięki występowaniu w filmach Janusza Majewskiego awansowałam. Od postaci królowej do babki klozetowej...” (osobom niewtajemniczonym podpowiem, że chodzi o królową Bonę).

Kwestia filmów muzycznych, których widownia jest zawsze złakniona, komplikuje się z powodu musicalu „Córki dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej (Nagroda za debiut reżyserski). Próba połączenia musicalu z... horrorem. Czy się powiodła? Uchylam się od odpowiedzi.

Film na festiwalu miał sporo zwolenników. Mnie nie porwały wizerunki nimfetek, którym wyrastają obleśne rybie ogony. Wielki sukces odniósł komediodramat „Moje córki krowy”, o tym jednak napiszemy, gdy film wejdzie na ekrany.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po 40.Festiwalu Filmowym w Gdyni. "Dziewięć filmów, dziewięć gustów" - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto