Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radioaktywna awaria na budowie Grupy Lotos i spór o dawkę promieniowania

Kazimierz Netka, Tomasz Słomczyński
Podczas rozbudowy Lotos stale monitoruje wypadki. O tym nie został powiadomiony
Podczas rozbudowy Lotos stale monitoruje wypadki. O tym nie został powiadomiony G. Mehring
Latem ubiegłego roku dwie osoby zostały napromieniowane podczas prac przy zbiorniku w rafinerii Grupy Lotos w Gdańsku. Wyszło to na jaw dopiero wówczas, gdy informacja o wypadku została opublikowana na stronie internetowej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Do tego nie wiadomo jakie dawki przyjęli pracownicy budujący instalację.

Cały wypadek, który miał miejsce w lipcu ubiegłego roku w rafinerii w Gdańsku, trwał kilka chwil. To było jeszcze przed rozpoczęciem zmiany. Dwóch pracowników sprawdzało szczelność wykonanego spawu za pomocą promieniowania rentge- nowskiego. Podłożyli kliszę - podobną do tej, której używa się do prześwietleń ciała ludzkiego. W tym momencie z urządzenia odpadł element wielkości końcówki długopisu.

To było tak zwane źródło, zawierające promieniotwórczy iryd. Gdy znalazł się poza ołowianym pojemnikiem, jeden z pracowników, ratując sytuację, chwycił go szczypcami i włożył na miejsce. Ten moment wystarczył, żeby on i jeszcze jedna osoba przebywająca w pobliżu otrzymali niebezpieczną dawkę napromieniowania. Jej konsekwencją stało się półroczne zwolnienie lekarskie i zapewne odsunięcie od prac przy urządzeniach emitujących promieniowanie na długi czas.

- Taki przypadek napromieniowania, niezależnie od obrażeń, jakich doznali pracownicy, powinien być zgłoszony przez pracodawcę niezwłocznie do PIP jako wypadek zbiorowy - stwierdza Jolanta Zedlewska, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku.

- Zapewniam, że dokonaliśmy wszystkich niezbędnych czynności formalnych związanych ze zgłoszeniem wypadku - mówił prezes Piotr Truszkowski z firmy Energomontaż, której pracownicy zostali napromieniowani.

Jednak żaden z pracowników Grupy Lotos o wypadku nie został poinformowany. - Nic nam o tym nie wiadomo, żeby 27 lipca miał miejsce jakiś wypadek - mówi Marcin Zachowicz, rzecznik prasowy Grupy Lotos.

- Nie widzieliśmy potrzeby informowania Lotosu - odpowiada Truszkowski. - Żaden z ich pracowników nie został poszkodowany, a awaria dzięki profesjonalnemu podejściu naszych ludzi natychmiast została usunięta.

Zdaniem Truszkowskiego, dawki promieniowania 2-3-krotnie przekroczyły normę, zdaniem PAA - 9-krotnie i 18-krotnie. Skąd takie rozbieżności?

- Polska Agencja Atomistyki po przyjęciu zgłoszenia skierowała poszkodowanych do Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej - relacjonował Truszkowski. - Tam, na podstawie badania chromosomów i czasu, w którym byli napromieniowani, oszacowano, że nastąpiło 9- i 18-krotne przekroczenie dawek. Z naszych testów wynika, że to przekroczenie było 2- lub 3-krotne.
Faktem jest jednak, że poszkodowani zostali zbadani w specjalistycznym laboratorium na zlecenia PAA dopiero po ponad dwóch miesiącach od wypadku. - Wiadomość o incydencie w Pomorskiem dotarła do Państwowej Agencji Atomistyki dopiero 8 października - stwierdza dr Stanisław Latek, radca i rzecznik prezesa PAA. - Czyli po ponad 2 miesiącach.

Wcześniej Energomontaż nie wysłał zgłoszenia do PAA - jak twierdzi prezes Truszkowski - na przeszkodzie stał brak możliwości ustalenia wysokości dawki napromieniowania. Pracownicy w chwili wypadku nie mieli na sobie tzw. dawkomierzy.

O ocenę tego wypadku poprosiliśmy doc. dr. inż. Andrzeja Strupczewskiego, wiceprezesa Stowarzyszenia Ekologów na rzecz Energii Nuklearnej SEREN Polska. Doc. Strupczewski wymienił najważniejsze konkluzje dotyczące lipcowego wypadku w rafinerii:
* Przed rozpoczęciem pracy ze źródłem promieniowania należało opracować plan postępowania awaryjnego, obejmujący między innymi sytuację, gdy pojemnik ze źródłem utknie i nie da się wprowadzić do osłony. W żadnym przypadku obsługa, ani tym bardziej osoby przeszkolone jako inspektorzy ochrony radiologicznej, nie powinna wycofywać źródła ręcznie. Obsługa powinna ogrodzić teren zdarzenia i zawiadomić co najmniej kierownika jednostki organizacyjnej, zakładowego inspektora ochrony radiologicznej, służbę PAA.

* Dawki, które otrzymali pracownicy, wykraczają poza dawki dopuszczalne przy normalnej pracy. Dla porównania, w przypadku ratowania życia w sytuacjach awaryjnych dopuszcza się działania, przy których ochotnicy - uprzedzeni o konsekwencjach - decydują się na otrzymanie dawek w granicach 500 mSv na całe ciało. W opisywanej sytuacji dawka na całe ciało otrzymana przez mniej zagrożonego pracownika wynosiła 182 mSv, a przez bardziej zagrożonego dawka oceniona na podstawie analizy czasu narażenia była dwukrotnie większa - 385 mSv. Takie dawki można też porównać z dawkami otrzymywanymi przy terapii medycznej.

* W Polsce od promieniowania tła naturalnego otrzymujemy około 2,5 mSv rocznie.

* Badania Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej będą kontynuowane dla pełnego wyjaśnienia wielkości otrzymanych dawek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Radioaktywna awaria na budowie Grupy Lotos i spór o dawkę promieniowania - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto