Rafineria: Młoda muzyka w Redzie

Dopiero co skończyło się najważniejsze wydarzenie muzyczne w Polsce - gdyński Open'er. Spragnieni wakacyjnych muzycznych doznań mieszkańcy Trójmiasta mogą jednak kolejne trzy dni wakacji spędzić pod sceną, tym bardziej, że lista zespołów zaproszonych przez organizatorów do Redy śmiało może konkurować z polskimi gośćmi festiwalu na lotnisku w Babich Dołach.

Oczyszczanie kultury

- Dobierając zespoły, chcieliśmy pokazać najnowsze trendy w polskiej muzyce, to, o czym się dzisiaj mówi - tłumaczy Jacek Sobczyński, dyrektor artystyczny festiwalu. - Nasz festiwal ma za zadanie rafinację młodej kultury - znalezienie w niej rzeczy ciekawych i nowych, a odrzucenie już dawno przebrzmiałych.

Idąc tym tropem, organizatorzy postawili przede wszystkim na modne, gitarowe brzmienia spod znaku indie rocka. Na scenie w Redzie nie zabraknie więc najważniejszych polskich wykonawców grających różne odmiany tego nurtu. W czwartek i piątek (10-11 lipca) usłyszymy m.in. post-rockowy George Dorn Screams, nawiązujący do brytyjskiego indie popu Renton, najnowsze dance-punkowe dokonania Cool Kids Of Death, czy wreszcie czerpiący z shoegaze zespół Hafinats.

Trójmiasto i okolice reprezentować będą natomiast prawie wszystkie lokalne grupy tego nurtu, czyli California Stories Uncovered, Folder, Gentelman!, Alchemi, Pawilon, czy wreszczie rodzima gwiazda elektro-rocka Dick4Dick.

Choć granie gitarowe zdominuje Rafinerię, znajdą tu coś dla siebie równie fani hip-hopu. Sobota (12 lipca) - ostatni dzień festiwal - odbędzie się pod szyldem połamanych bitów i rymowanych tekstów, a na gwiazdę wieczoru zapowiedziany jest łódzki raper, O.S.T.R. i wspomagająca go ŁDZ Orkiestra.

Ale to nie koniec oferty Rafinerii. W czasie trzech dni festiwalu będzie można wziąć udział w warsztatach filmowych, fotograficznych, beat-boxingu, czy z malowania graffiti. Przygotowano również spotkania z ważnymi dla polskiej kultury osobami.

Internetowa partyzantka

Jak to się stało, że w mało znanej na muzycznej mapie Redzie powstaje festiwal, o którym huczą media i na który ściągają najważniejsze zespoły polskiej alteratywy? Wszystko jest zasługą grupki zapaleńców, którzy chcieli ożywić skostniały lokalny przegląd muzyczny RFN. A zrobili to za pomocą Internetu.

- Naszymy wzorami były promocyjne szlaki, które przetarły zespoły takie jak Arctic Monkeys. To właśnie oni pierwsi wykorzystali portal MySpace, aby wypromować swoją muzykę - opowiada Sobczyński. - Oprócz tego założyliśmy konto na portalu last.fm, czy nawet naszaklasa.pl. W sieci zamieszczaliśmy informacje, komentowaliśmy z festiwalowego profilu itd. Jesteśmy jedynym festiwalem w Polsce, który działał w ten sposób - dodaje.

Dzięki tej marketinowej partyzantce o Rafinerii szybko zrobiło się głośno. Dwadzieścia kilka tysięcy odsłon strony wystarczyło, żeby zrezygnować z tradycyjnej - o wiele bardziej kosztownej - reklamy w postaci plakatów i ogłoszeń.

Kolejne pomysły

Choć festiwal jeszcze się nawet nie zaczął, organizatorzy są dobrej myśli i spodziewają się minimum dwóch tysięcy gości każdego dnia. Mają także już plany na kolejne edycje.

- Mamy sporo pomysłów - przyznaje Sobczyński. - W przyszłym roku chcemy ruszyć z szeregiem promujących Rafinerię imprez-satelitów w różnych miastach Polski. Myślimy także, czy nie rozbić jej na dwie niezależne imprezy - rockową w Redzie i hip-hopową w Rumi. Na razie jednak zobaczymy, jak uda się tegoroczna edycja - dodaje.

R E K L A M A