Odwiedziliśmy okolice ul. Kartuskiej. Naprzeciwko pętli autobusowej znajduje się pasaż handlowy z kilkunastoma sklepami, sto metrów dalej, tuż za dwoma blokami, rośnie mały las.
Oba te miejsca mają ze sobą coś wspólnego. Zarówno w lasku jak i w okolicach sklepów jest okropnie brudno. Butelki po tanich winach, wódce i piwie walają się dosłownie wszędzie. O ile brud w lasku można zrozumieć, bo znajduje się nieco na uboczu, o tyle w przypadku sklepów ciężko o zrozumienie.
Kto brudzi? Żury brudzą
Mieszkańcy są zgodni. Na pytanie: kto tu tak brudzi? Odpowiadają: "żury brudzą". Zapytaliśmy starszego pana, który mieszka w bloku obok lasu, o przyczynę powstania tego dzikiego wysypiska.
- Wiadomo, że metal biorą z szyn, sprzedają go i później za te pieniądze piją - przekonuje nas rozmówca. - Piją w tym lasku i zostawiają śmieci. Niedawno tu miasto posprzątało, a dzisiaj znowu jest syf - dodaje.
W przeciwieństwie do ruchu samochodowego, pieszych w tej okolicy jest niewielu. Spotkaliśmy jednak około 10-letniego chłopca z zielonym sportowym szalikiem w ręku.
Wiesz może dlaczego tu jest tak brudno? - No to wiadomo, że tu żury piją, to się wie - mówi. - Ale nikogo nie zaczepiają - dodaje.
Wszystko przez sklep
We wspomnianym wcześniej pasażu handlowym znajduje się między innymi całodobowy sklep monopolowy. To w nim mieszkańcy widzą główną przyczynę bałaganu.
- To wszystko przez ten sklep - mówi właścicielka kiosku przy ul. Kartuskiej. - Jak czasami rano przychodzę do pracy, to ciężko jest wejść do kiosku, bo wkoło leży mnóstwo butelek i śmieci po nocnych libacjach alkoholowych, które odbywają się pod sklepem - dodaje.
- Nie sądzę, żeby to była wina sklepu - odpowiada ekspedientka z monopolowego. - Sprzedajemy alkohole droższe, z górnej półki, ale też te tańsze, wino, piwo.
Sprzedawczyni powiedziała, że nie ma problemu z kupującymi tanie alkohole. Nie zaczepiają, nie awanturują się, tylko idą gdzieś sobie wypić.
Właścicielka sklepu rowerowego, który też znajduje się w pasażu jest zdecydowanie odmiennego zdania. Usłyszeliśmy, że są tacy, co obok sklepu załatwiają wszystkie potrzeby fizjologiczne. Z akcentem na wszystkie.
Nikt nic nie zrobi
Kobiecie ze sklepu rowerowego nie podoba się, że ludzie nie potrafią zadbać o swoją okolicę.
- Okropnie tu jest, nikt nic nie robi wokół siebie. Próbowałam namówić sąsiadów, żeby wspólnie wyremontować schody, bezskutecznie. Za własne pieniądze naprawiłam - mówi.
Próbowała również namówić sąsiadów do wspólnego wyremontowania parkingu przed pasażem. Efekt niestety taki sam jak w przypadku schodów.
- Nic pan nie zrobi. Służby miejskie tutaj sprzątają, policja i straż miejska interweniuje, a syf jest, był i dalej będzie - mówi właścicielka innego sklepu w pasażu. - Straż Miejska i policja przyjeżdża kilka razy dziennie, robi porządek z pijaczkami, ale tylko na chwilę.
Marta Waszak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku przyznaje, że jest sporo interwencji w tym rejonie.
- Dotyczą przede wszystkim zakłócania porządku, śmiecenia i niszczenia pobliskiego betonowego murku - mówi Marta Waszak. - Nie dochodzi w tym rejonie do przestępstw, czy napadów, jedynie do drobnych wykroczeń - dodaje.
Przyznaje też, że działania te są w pewien sposób spowodowane funkcjonowaniem sklepu monopolowego.
Czy ktoś tu w końcu posprząta?
W lasku zapewne będzie brudno do czasu, kiedy znowu służby sprzątające miasto uporządkują teren. Natomiast sprzątnięcie wokół pasażu handlowego należy do właścicieli sklepów i to od nich zależy, jaką wizytówką ich sklepów będą walające się wszędzie śmieci.
Zadziwiające jest, że wszyscy są zgodni co do tego, że jest źle i brudno, ale na inicjatywy sprzątnięcia pozostają głusi. Może warto pójść za przykładem mieszkańców Gdańska Oliwy, wziąć sprawy w swoje ręce i zadbać o porządek wokół siebie?
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?