MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Starsza kobieta uciekła ze szpitala

Agata Grzegorczyk
Katarzyna Kucharczyk jest oburzona, że obsługa szpitala pozwoliła wyjść z izby przyjęć jej cierpiącej z powodu demencji starczej teściowej.	Fot. Tomasz Bołt
Katarzyna Kucharczyk jest oburzona, że obsługa szpitala pozwoliła wyjść z izby przyjęć jej cierpiącej z powodu demencji starczej teściowej. Fot. Tomasz Bołt
Z sali obserwacji neurologicznej izby przyjęć Szpitala Miejskiego w Gdyni uciekła 69-letnia pacjentka. Półtorej godziny błąkała się po Gdyni, aż po zmroku znalazła ją synowa.

Z sali obserwacji neurologicznej izby przyjęć Szpitala Miejskiego w Gdyni uciekła 69-letnia pacjentka. Półtorej godziny błąkała się po Gdyni, aż po zmroku znalazła ją synowa. Starsza pani, którą rano nieprzytomną do szpitala zabrało pogotowie, szła ulicą Chwarznieńską w kierunku domu.

Moja teściowa, chora na cukrzycę, z początkami demencji starczej, wyszła spokojnie z sali obserwacji neurologicznej i nikt nawet tego nie zauważył. To skandal! - denerwuje się Katarzyna Kucharczyk z Gdyni Chwarzna. - Kiedy zobaczyłam ją na ul. Chwarznieńskiej, aż mnie zmroziło - jaki kawał drogi musiała pokonać od Szpitala Miejskiego! To starsza osoba, ma zmiany w mózgu, a niedocukrzenie powoduje u niej utratę świadomości. Nie ma z nią kontaktu. Jak można dopuścić, by bez opieki opuściła szpital?
Kobieta rankiem tego dnia wymknęła się rodzinie z domu i pojechała na Witomino. Tam straciła na ulicy przytomność. Karetka pogotowia przywiozła ją najpierw do Szpitala im. PCK w Redłowie, stamtąd odesłano ją do Szpitala Miejskiego na obserwację neurologiczną.
- O godz. 13.55 trafiła do nas. Wykonaliśmy niezbędne badania. Ponieważ nie było wskazań do hospitalizacji, zadzwoniliśmy do jej rodziny, by odebrała pacjentkę. Niestety, nie zastaliśmy nikogo pod nr telefonu kontaktowego - tłumaczy Roman Abramowicz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Miejskiego w Gdyni. - Czekając, aż ktoś z rodziny wróci do domu, wykonywaliśmy inne badania, takie jak EKG i rentgen czaszki, które nie były już niezbędne, ale postanowiliśmy wykorzystać czas pobytu pacjentki w szpitalu. O godz. 16.40 pacjentka powiedziała pielęgniarce, że wychodzi do toalety. Nie możemy nikomu tego zabronić. Kiedy zorientowaliśmy się, że pacjentka zniknęła, natychmiast zgłosiliśmy ten fakt policji. W sali obserwacyjnej, gdzie są cztery łóżka, często mamy aż 8 osób. Pielęgniarka nie zauważyła, że kobieta zabrała torebkę i płaszcz. Takie wypadki się zdarzają, na szczęście, bardzo rzadko. Nie możemy przy każdym łóżku stawiać strażnika, który będzie pilnował, żeby pacjenci nie wychodzili.
Rodzina 69-latki uważa jednak, że do tego typu wypadków w szpitalu nie powinno dochodzić.
- Oni dobrze znają moją teściową, leżała już na neurologii w Miejskim i nie po raz pierwszy próbowała uciec - dodaje Katarzyna Kucharczyk. - Nie chodzi mi o piętnowanie obsługi szpitala, ale o to, by lekarze i pielęgniarki zaczęli traktować pacjentów jak ludzi, nie jak "przypadki". Mojej teściowej nic się nie stało, ale przecież mogło się stać...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja z Kenii kontra gangi terroryzujące Haiti

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto