Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sylwestrowy wyczyn gdańskiego kapra

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
W sylwestrowy wieczór warto wspomnieć historię, która miała miejsca dokładnie 540 lat temu, w czasie wojny, którą prowadziła Hanza z Anglią.

Powodem tej wojny była chciwość angielskiego króla i słuchanie przez niego podszeptów wrogich hanzeatom doradców. Potrzebując, jak każdy król, coraz więcej i więcej pieniędzy, zwrócił swoje zaborcze zamiary ku kantorowi kupców hanzeatyckich w Londynie. Pod zmyślonymi oskarżeniami uwięził kupców, kantor zamknął, a towary i pieniądze skonfiskował. Kilku z uwięzionych kazał też ściąć. Największe straty w wyniku tej królewskiej swawoli ponieśli kupcy z Gdańska. Przeto kiedy na zjeździe Hanzy postulowali wypowiedzenie wojny Anglii, zwrócono im taktownie uwagę, że tak naprawdę będzie to wojna gdańsko-angielska. Przedstawiciel Gdańska nie tylko nie zaprzeczył, ale poinformował zjazd, że Gdańsk jest tego świadomy i zamierza wziąć na siebie ciężar jej prowadzenia.

Gdański żeglarz

Tak się zaczęło. Wojna, z przyczyn, że tak powiem, technicznych, toczyła się głównie na morzu. Jednym z jej epizodów była błyskotliwa akcja gdańskiego kapra, który wsławić się miał z całkiem innych przyczyn nieco później, przywożąc do Gdańska najcenniejszy obraz, jaki Gdańsk miał kiedykolwiek w swoich zbiorach. Kaprem tym był młody szyper, nazwiskiem Paweł Beneke. Dzieje tego żeglarza, którego sława obiegła świat kiedy Krzysztof Kolumb miał był zaledwie młodzieńcem, dopiero marzącym o morskiej karierze, są tak słabo udokumentowane, że większość "faktów" z jego życia trzeba brać bardzo ostrożnie i wkładać tam, gdzie ich miejsce, czyli raczej między bajki. Pewność istnieje względem zaledwie kilku momentów jego życia. Jednym z nich jest właśnie morska przygoda z sylwestrowej nocy 1469 roku.

A było to tak:

Wojna trwała od kilku miesięcy. Przebiegała dla Gdańska ze zmiennym szczęściem. Gdańszczanie nie rezygnowali jednak z obecności u wybrzeży Anglii nawet w zimowych miesiącach. Pod koniec roku 1469 gdański szyper Paweł Benek, dowodzący okrętem miniflotyllą, na którą składały się zaledwie dwa okręty, noszące podobno nazwy "Adler" i "Pomuchel", kręcił się u wschodnich brzegów Albionu.

Życzliwy rybak i ołowiana zupa

Ostatniego dnia grudnia tego roku do burty gdańskiego okrętu przybiła wiosłowa łódź rybaka, który życzliwie poinformował Benekego o tym, że na redzie niedalekiego portu Downs kotwiczy angielski okręt o nazwie "Święty Jan z Newcastle". Takiej okazji nie można było przepuścić, choć zgodnie z relacją rybaka angielski okręt był większy od obu gdańskich i dobrze uzbrojony. Benekemu nie były jednak obce takie wyzwania. Zatrzymał więc rybaka na pokładzie swojego okrętu, a sam, w towarzystwie jednego tylko marynarza, wsiadł do rybackiej łodzi i powiosłował w stronę, w której spodziewał się znaleźć Anglików. Marynarza do towarzystwa w tej akcji wybrał nieprzypadkowo. Ów morski wilk zdążył odsłużyć czas jakiś w angielskiej marynarce i potrafił się dogadać w języku wroga.

Po jakimś czasie rozpoznali w gęstniejącym mroku sylwetkę "Świętego Jana". Podpłynęli do jego burty, a marynarz Benekego zawołał ku pełniącym wachtę Anglikom, pytając ich czy nie chcą przypadkiem kupić ryb na sylwestrową ucztę. Anglicy powiedzieli, że jedzenia mają dość. "W takim razie" - ciągnął gdański marynarz - "może pozwolicie nam schować się za waszą rufą przed wiatrem tak, żebyśmy mogli ugotować sobie zupę, bo cały dzień pływamy, a jeszcze nie mieliśmy nic gorącego w ustach". Będący już zapewne w sylwestrowym nastroju Anglicy nie mieli nic przeciwko takiej, nic ich nie kosztującej, przysłudze. Łódź z gdańskim szyprem i jego marynarzem schowała się pod rufą angielskiego okrętu. Zgodnie z tym, co usłyszeli Anglicy, zaczęło się gotowanie. W kociołku umieszczonym nad maleńkim paleniskiem nie bulgotała jednak woda na zupę, a ołów.

Tym właśni płynnym ołowiem Beneke zalał ruchome połączenia steru "Świętego Jana", poczym łódź bezszelestnie zniknęła w ciemnościach.

Noworoczna niespodzianka

Następnego dnia rankiem z porannych mgieł wyłoniły się gdańskie okręty, płynąc na wprost dziobu Anglika. Na pokładzie "Świętego Jana" podniósł się oczywiście alarm, zaczęto stawiać żagle, a sternik chwycił koło sterowe, by obrócić okręt burtą do napastników. Ster nie dawał się jednak poruszyć. Od strony dziobu angielski okręt, mimo przewagi w ilości marynarzy, żołnierzy, armat i innej broni, był całkowicie bezbronny. Nikt nawet nie pomyślał o walce, która w tej sytuacji była po prostu beznadziejna.

Tak właśnie, dzięki sprytnemu fortelowi, wziął Paweł Beneke do niewoli angielski okręt razem z załogą. Wiadomość o tym wyczynie szybko obiegła wszystkie statki i okręty, portowe tawerny i ratusze morskich miast od Londynu po Gdańsk. Wojna trwać miała jeszcze pięć lat, ale Gdańsk ją wygrał. Angielski król zmuszony został do otwarcia na powrót londyńskiego kantoru, uwolnienia więźniów i wypłaty odszkodowania za życie tych, których go pozbawił i za wszystkie niezrealizowane interesy gdańskich i hanzeatyckich kupców.

Kto dziś pamięta o tych morskich wyczynach? A powinniśmy je wspominać, bo były to czasy, kiedy Gdańsk był potęgą. Potęgą, która była w stanie zbrojnie przeciwstawić się Anglii i wygrać wojnę z angielskim królem. Gdzie te czasy...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto