Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańscy kochankowie - Po angielsku

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
O Angliku, który zakochał się w pannie z Gdańska i co z tego wynikło.

Historia ta zaczyna się w 1566 r., przy dzisiejszej ulicy Chlebnickiej. Tam, gdzie dzisiaj oglądać możemy powojenną rekonstrukcję gdańskiego "wieżowca", zwanego "Domem Angielskim", rozegrała się miłosna intryga. Jak to czasem w Gdańsku bywało, zaczęło się od miłości, a skończyło przed królewskim trybunałem. Wówczas "Domu Angielskiego" jeszcze nie było.

Stała w tym miejscu kamienica należąca do pana Dirka Lylge, który wszedł w jej posiadanie przez małżeństwo z panną Elisabeth Rosenberg. Rosenbergowie należeli do ścisłej elity polityczno-gospodarczej Gdańska, co miało zaważyć na przebiegu historii, którą zaraz opowiemy.

Częsty gość

W kamienicy państwa Lylge mieszkała siostra i wychowanica pani domu o imieniu Barbara, wtedy siedemnastoletnia. Możemy założyć, że była piękna, bo w przeciwnym razie nie byłoby zapewne o czym opowiadać. Przez dom przewijali się liczni kontrahenci Dirka Lylge i traf chciał, że znalazł się wśród nich także londyńczyk nazwiskiem Jacob Fluelin. Znalazł się w domu przy Chlebnickiej z powodu prowadzonych przez jego gospodarza interesów. Szybko jednak okazało się, że jego podejrzanie częste wizyty mają zupełnie niehandlowe podłoże.

Zjawiał się coraz częściej, niby zaglądał do kantoru, ale czasem gdzieś przepadał i znowu się pojawiał, udając zdziwienie tym, że ktoś jest zdziwiony, gdzie był, jak go nie było. Panna Barbara również zdawała się wykazywać gwałtowny przypływ zainteresowania sprawami, które toczyły się w kantorze, co dla panny było zachowaniem niezbyt stosownym. Zdarzało się też, że znikali gdzieś i Jacob i Barbara, a potem jakby nigdy nic pojawiali się tam, gdzie ich się spodziewano.

Zabawa w kotka i myszkę trwała dopóty, dopóki ktoś ich w końcu nie nakrył w sytuacji skandalicznego pozostawania sam na sam w jakimś chwilowo pustym pomieszczeniu dużego domu. Dodajmy, że żeby wywołać skandal i oburzenie, kochankowie nie musieli robić nic, czego by się po kochankach można spodziewać. Wystarczyło, że byli gdzieś razem bez nadzoru odpowiednich czynników, w postaci kogoś z rodziny, albo szczególnie zaufanej służącej.

Oświadczyny

Cóż pozostawało Jakubowi - ratując honor panny i swój własny, mężnie oświadczył się u szwagra o jej rękę. Mężnie o tyle, że gdyby chwilę pomyślał, wiedziałby doskonale jaka będzie odpowiedź. Nie był obywatelem Gdańska, nie posiadał w Mieście nieruchomości, nie należał zatem do grona "odpowiednich" kandydatów do ręki córki patrycjusza. Pozycja społeczna i majątkowa Jacoba w rodzinnym Londynie nie robiły w Gdańsku na nikim specjalnego wrażenia. Aby zapobiec dalszemu niestosownemu zachowaniu oficjalnie zabroniono zakochanym jakichkolwiek kontaktów. Pannę na wszelki wypadek przekazano pod dozór ciotki, teoretycznie ukrywając ją przed nieodpowiednim kochankiem.

- Nie, to nie! - mógł w tym momencie pomyśleć Jacob, ale nie pomyślał i dzięki temu wspomina się do dziś i jego samego i jego wybrankę. Przekupiwszy służbę ciotki swojej ukochanej, spotkał się z nią ponownie. Nieposłuszeństwo zakazowi opiekuna Barbary wyszło szybko na jaw i sprawa trafiła przed sąd Rady. A Rada, jak to Rada, wzięła stronę Dirka Lylge, już chociażby dlatego, że należał do klanu, który obsadzał sporą część radzieckich foteli. Uroczyście i surowo wezwano kochanków do zaprzestania kontaktów, a Barbarę przymuszono do złożenia obietnicy, że wyrzeknie się w przyszłości nieodpowiednich dla siebie spotkań z Anglikiem.

Zniknijmy po angielsku

Zgodnie z obietnicą, nie zobaczyła się z Jacobem, aż do terminu następnego spotkania, jaki sobie przy poprzednim wyznaczyli. Wobec beznadziejności sytuacji uzgodnili, że... uciekną. I uciekli. Udali się na dwór króla Zygmunta Augusta, który, sam kochliwy, poparł ich plany matrymonialne. Wyrazem królewskiego poparcia był glejt, zapewniający Jacobowi nietykalność i królewską protekcję w sprawie zawarcia małżeństwa z Barbarą. Ucieczkę uwieńczył cichy ślub w jakimś bliżej nieznanym miejscu.

Naiwnie wierząc w moc glejtu wrócili do Gdańska. Ile znaczyła władza króla w kupieckiej republice świadczy fakt, że mimo glejtu oskarżono Jacoba o porwanie panny, uwiedzenie jej i ślub wbrew woli rodziny. Zamknięty w Wieży Więziennej, przesiedział tam trzy miesiące. W końcu stanął nieszczęsny kochanek przed sądem, który szybko i sprawnie skazał go na banicję. Niczego nie nauczony poprzednimi doświadczeniami Jacob po opuszczeniu Gdańska złożył apelację do króla. Zygmunt August, władca znany z konsekwencji... apelację odrzucił.

Wyroki

A były to czasy, kiedy akurat w Polsce przypomniano sobie o morzu, a przy okazji ktoś podpowiedział królowi, że można by się wycofać z przywilejów, które nadał Gdańskowi jego dziad, Kazimierz Jagiellończyk. Korzystając z bytności w mieście królewskiej komisji, wysłanej dla ukrócenia samowoli gdańskich kupców, Jacob zjawił się przed nią i oskarżył Radę o zlekceważenie królewskiego glejtu. Komisja z radością zajęła się sprawą i wydała wyrok unieważniający banicję Anglika i nakazujący wypłacić mu potężne odszkodowanie. Od wyroku do jego egzekucji droga jednak wiedzie daleka.

Odszkodowania nigdy nie wypłacono. Jedynym pozytywnym skutkiem wyroku komisji była możliwość pozostania przez Jacoba w Gdańsku i zamieszkania z ukochaną żoną. Gdybyż jednak można było ot tak sobie, kupić w Mieście dom... Tu wzięto na obojgu kochanków odwet, skutecznie uniemożliwiając Jacobowi zakup jakiejkolwiek nieruchomości. Do końca życia małżonkowie mieszkali w skromnych warunkach w wynajętym mieszkaniu. Ale cóż, coś za coś...

Kiedy zapytamy przewodnika, dlaczego dom u końca Chlebnickiej nazywany bywa "Angielskim", usłyszymy o angielskich kupcach, suknie z Anglii i o innych nudnych, bo handlowych, sprawach. A o ile ciekawiej jest pomyśleć, że tu właśnie, choć nie w tym samym domu, zaczęła się romantyczna historia gdańskiej patrycjuszki i angielskiego kupca...

Zobacz też:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto