Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk. Radni Gdańska nie dyżurują, dzielnicowi piszą skargę

Ewelina Oleksy
fot. Przemek Świderski
Rada Osiedla Wyspa Sobieszewska ma dość fikcyjnych dyżurów miejskich radnych w ich dzielnicy. Popierają ją inne jednostki pomocnicze. Do Bogdana Oleszka, szefa Rady Miasta Gdańska niebawem trafi skarga w tej sprawie.

- Nie dzieje się dobrze. U nas na dyżurach regularnie pojawia się tylko radna Beata Dunajewska-Daszczyńska, z resztą przedstawicieli naszego okręgu w Radzie Miasta nie ma kontaktu, poza tymi momentami gdy sama przyjdę na sesję - mówi Monika Leńska, przewodnicząca zarządu osiedla Wyspa Sobieszewska. - Radni powinni znać bieżące problemy dzielnic będących w ich okręgu, przynajmniej raz w miesiącu wypadałoby pojawić się na dyżurach, a tak się nie dzieje. Albo po prostu nie przychodzą w wyznaczonych przez siebie terminach, albo wysyłają usprawiedliwiającego smsa i później i tak się z nami nie kontaktują, nie reagują na bieżąco na nasze zgłoszenia - dodaje Leńska.

Zobacz także: Radni Gdańska migają się od dyżurów

W związku z tym, że cierpliwość radnych osiedla się wyczerpała, do szefa miejskich radnych trafi skarga w tej sprawie. - Tym pismem chcemy zwrócić uwagę przewodniczącemu na problem. Liczymy na to, że porozmawia z radnymi i ich zdyscyplinuje. Albo niech radni całkowicie odwołają te dyżury w terenie, skoro istnieją one tylko na papierze, albo niech zrobią jeden ale pewny w biurze- mówi Leńska i podkreśla, że to nie tylko bolączka Sobieszewa. - Z tego co wiem sytuacja podobnie wygląda w Nowym Porcie, na Rudnikach, Przeróbce czy Stogach- wymienia Leńska. Nie ukrywa, że ma żal o to, że jako przedstawiciele mieszkańców rada osiedla nie może się doprosić miejskich radnych nawet o, zdawałoby się drobne, interwencje. - Chodzi np. o załatanie dużej dziury w jezdni, czy załatwienie kwestii oświetlenia miejsc, gdzie jest ciemno i niebezpiecznie- wskazuje Leńska.

Sobieszewo popiera zarząd Rady Osiedla Nowy Port, który zapowiada, że podpisze się pod skargą.
- Dobrze, że ktoś wyszedł z inicjatywą ukrócenia procederu nabijania mieszkańców w butelkę. Jeśli chodzi o Nowy Port to z sześciu radnych naszego okręgu na każdym dyżurze jest tylko Beata Dunajewska. W miarę regularnie pojawia się też radny Marcin Skwierawski, który umawia się na spotkania indywidualnie podając swój numer telefonu. Reszta dyżury ma tylko na papierze - mówi Łukasz Hamadyk, przewodniczący zarządu osiedla Nowy Port.

Zdaniem Hamadyka pozorna aktywność na dyżurach to dla sporej części rajców zagrywka, dzięki której łatwo zdobyć punkty u wyborców. - Mieszkańcy widząc ile teoretycznie dyżurów w miesiącu pełni dany radny wyobrażają sobie jego zaangażowanie i wyrabiają sobie na ten temat opinię. Oczywiście do czasu, gdy sami nie będą w potrzebie i przychodząc na dyżur "pocałują klamkę". Część radnych nawet nie jest znana radnym osiedla, a co dopiero mieszkańcom - komentuje Hamadyk.

Jak wskazują w Nowym Porcie rekordzistą pod względem nieobecności na dyżurach jest tam ostatnio Dariusz Słodkowski, którego w dzielnicy nie widziano 4-5 miesięcy. Wśród mieszkańców krąży nawet anegdota, że łatwiej dodzwonić się do prezydenta, niż do niego.

Radni osiedli i dzielnic pytają, czy w związku z tym Biuro Rady Miasta nie mogłoby przeprowadzić kontroli w tym zakresie i największych nieobecnych karać cięciami w dietach, tak jak dzieje się to wtedy, gdy radni opuszczają sesje.

Jak jednak podkreśla Piotr Spyra, szef Biura Rady Miasta, takiej możliwości ze względów formalnych, nie ma. Wobec radnych nie pojawiających się na dyżurach urząd konsekwencji wyciągać więc nie zamierza. - Nie ma przepisu, który na to pozwala. Obowiązkiem radnego jest kontakt z mieszkańcami, ale to w jaki sposób go sobie zapewnia jest indywidualną sprawą każdego. Nie musi być to wcale dyżur, a my nie mamy prawa w to ingerować, bo każdy radny formę ustala sam- tłumaczy Spyra.

Ten sam problem opisywaliśmy już w wakacje. Okazuje się jednak, że nie jest on tylko sezonowy. Dlatego przewodniczący Rady Miasta zamierza zająć się tą sprawą.

- Już wcześniej dochodziły mnie tego typu skargi, dlatego rozmawiałem z radnymi, zwracałem im uwagę, poruszyłem też problem na posiedzeniu Klubu PO. Gdy dostanę pismo od rad dzielnic, potraktuję je poważnie, ale ja mogę tylko radnych prosić o to, by mieli dyżury w terenie. Niestety nie mam takiego instrumentu prawnego, dzięki któremu mógłbym im to nakazać - zaznacza Oleszek. - Powtarzam i będę powtarzał, że kontakt z mieszkańcami to część pracy każdego radnego. Dziwi mnie , gdy radni brak dyżurów tłumaczą brakiem zainteresowania. Nie wierzę w to, że na ich spotkania raz w miesiącu nikt nie przychodzi, bo sam dyżuruję i zainteresowanie jest ogromne- dodaje Oleszek.

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdańska prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto