Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańskie rocznice: Gdańszczanie pod Grunwaldem

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Sześćset lat temu miała miejsce bitwa, która jest chyba najbardziej znanym momentem polskiej historii, a w którą Gdańsk był również, choć po niesłusznej stronie, zaangażowany.

Sześćset lat temu trwający pod krzyżackim panowaniem Gdańsk nie był specjalnie zadowolony ze współpracy z Zakonem. Aspiracje bogacącego się stale miasta, o genialnym położeniu u końca polskiej hydrostrady, kazało w Gdańsku ludziom myślącym perspektywicznie odnosić się bardzo krytycznie to polityki rycerzy w białych płaszczach. Przecięta granicą Wisła i stały konflikt pomiędzy Malborkiem a Krakowem nie służyły gospodarczemu rozwojowi Miasta. Było to na długo przed wynalezieniem narodów i nacjonalizmów, nie było więc przeszkód mentalnych, uniemożliwiających oderwanie się od państwa niemieckiego Zakonu i przejścia pod władzę króla Polski. Na takie rozwiązania przyszło jednak poczekać jeszcze ponad 40 lat.

Wojna

600 lat temu, czy to się komuś w Gdańsku podobało, czy nie, Miasto było poddanym Zakonu. Kiedy więc ten, w osobie Ulricha von Jungingena doprowadził w końcu do wojny, o której ów od lat marzył, mieszkańcy Gdańska musieli stawić się na orężnie pod krzyżacką komendę. Nie wiadomo jaka była rola gdańskiego kontyngentu we wczesnej fazie wojny. Wiadomo natomiast, że gdańska chorągiew brała udział w koncentracji wojsk krzyżackich pod Świeciem w końcu września 1409 r. Wkrótce jednak zawarty został rozejm i wszyscy rozjechali się na zimowy odpoczynek. Od wiosny następnego roku jasną rzeczą było, że sprawa nie rozejdzie się po kościach i że prędzej czy później będzie trzeba się gdzieś spotkać i po męsku sporne kwestie rozstrzygnąć. Po męsku, czyli możliwie krwawo.

Gdański kontyngent pod dowództwem komtura Johanna von Schönfelda wyruszył w czerwcu 1410 r. najpierw ponownie pod Świecie, a potem na wschód, by razem z głównymi siłami krzyżackimi zagrodzić drogę wojskom Jagiełły w okolicach słynnego Grunwaldu. Krzyżacy, a za nimi niemieckojęzyczna historiografia, patrząc z natury rzeczy w przeciwnym niż Jagiełło kierunku, uznają, że spotkanie miało miejsce nie pod Grunwaldem, a pod Stębarkiem, który nazywają dźwięcznie Tannenberg.

Grunwald

Gdańszczanie, a więc kontyngent miejski, któremu los i historia wyznaczyły w bitwie miejsce po jak najniesłuszniejszej stronie, wystąpił pod czerwoną chorągwią ze swoimi dwoma starymi, hanzeatyckimi krzyżami. Dowodził nimi Albrecht Mantell, a wspomnianą chorągiew dzierżył Andreas Fechter. Gdańszczanie stawili się w liczbie około 300 ludzi, z czego część konno i zbrojno, większość jednak pieszo. W tej drugiej grupie dominowali marynarze, określani w źródłach mianem "dzieci statków" (schewkindri). Nie bardzo wiadomo jaki był sens w angażowaniu do lądowej bitwy ludzi, którzy z wojaczką mieli wprawdzie wiele do czynienia, ale pod warunkiem, że odbywała się na chybotliwym pokładzie okrętu. Mówi się, że Krzyżacy liczyli na techniczne umiejętności marynarzy. Drugą częścią gdańskiego kontyngentu był oddział komturski występujący pod białym sztandarem z ukośnym czarnym pasem – godłem gdańskiego komtura. Całością dowodził komtur Schönfeld.

Niespecjalnie da się odtworzyć gdzie i jak walczyli gdańscy mieszczanie w bitwie pod Grunwaldem. Wiadomo, że konni znaleźli się w liczących około 4000 jeźdźców lewym skrzydle wojsk krzyżackich, dowodzonym przez komtura Królewca, Friedricha von Wallenrode. Jaki był wynik bitwy wie każdy, a jeśli ktoś jeszcze nie wie, to zapewne dowie się ze 100 różnych źródeł przy okazji dzisiejszego świętowania jej okrągłej rocznicy. Wiemy z całą pewnością, że wziętych do niewoli Gdańszczan kazał Jagiełło wypuścić do domu, a komtur Schönfeld, nie czekając na łaskę byłego litewskiego poganina, nawiał spod Grunwaldu zanim odtrąbiono zwycięstwo koalicji polsko-litewskiej. On też jako pierwszy przywiózł do Gdańska wiadomość o klęsce, którą patrycjat przyjął z troską, pospólstwo z nieukrywaną, aczkolwiek mocno przedwczesną radością. Radości swojej dali wyraz w charakterystyczny dla siebie sposób, napadając na pierwszą grupę powracających z pola bitwy Krzyżaków, zabijając część z nich, a innych grabiąc bez litości.

Radość była mocno przedwczesna, bowiem Jagiełło, który do końca życia pozostał Litwinem i Wielkim Księciem Litwy (okresowo "Najwyższym"), a polskim królem jedynie jakby "przy okazji", zadbał o to, by Korona nie skorzystała na wyniku grunwaldzkiej bitwy, a miasta, w tym również Gdańsk, które w efekcie entuzjastycznie opowiedziały się po stronie Polski, zwyczajnie wystawił do wiatru. Ale to już inna historia.

**Czytaj więcej o

Gdańskich rocznicach

**:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto