Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Handlowcy z Manhattanu wkroczyli na wojenną ścieżkę

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Część kupców z zamkniętych w ubiegłym roku centrów handlowych Sukces i Sukces Bis we Wrzeszczu domaga się od gminy Gdańsk pieniędzy za niezwrócone do dziś nakłady inwestycyjne, które ponieśli w latach 90.

Część kupców z zamkniętych w ubiegłym roku centrów handlowych Sukces i Sukces Bis we Wrzeszczu domaga się od gminy Gdańsk pieniędzy za niezwrócone do dziś nakłady inwestycyjne, które ponieśli w latach 90. na budowę obu obiektów.

Przed gdańskim sądem rozpoczęły się właśnie pierwsze procesy w tej sprawie. Jeśli sędziowie przyznają rację handlowcom, kwoty odszkodowań sięgnąć mogą nawet kilku milionów złotych.
Kupcy w budowę atrakcyjnie położonych domów handlowych w centrum Wrzeszcza inwestowali od 1991 roku. Teren pod obiektami został też do 2000 roku wydzierżawiony przez miasto ich stowarzyszeniu.
- W umowie tej było jednak zaznaczone, że jeśli grunt zostanie sprzedany, muszą nam zostać zwrócone nakłady inwestycyjne - mówi Marian Drewek, jeden z handlowców. - I w 1997 roku rzeczywiście doszło do przetargu na zakup terenu, a w specyfikacji przetargowej zostało zaznaczone, że nabywca ma rozliczyć się z kupcami. Majątek wyceniono na 10 mln zł, z czego 7,5 mln zł kosztował grunt, a 2,5 mln zł nieruchomości. Okazało się jednak, że miasto nie dopilnowało realizacji umowy, sprzedało teren nowej spółce Manhattan SA, która ostatecznie, w ubiegłym roku, usunęła nas z zajmowanych lokali.
Okazało się, że nie są ani współwłaścicielami hipotecznymi obiektu, ani też nikt nie zamierza im zwrócić poniesionych nakładów. W miejscu dawnych centrów realizowana ma być nowa inwestycja, a kupcy z Sukcesu i Sukcesu Bis czują się wystawieni do wiatru.
Pozew przeciwko miastu złożyła już m.in. Maria Pawlikowska-Kałużna, były najemca lokalu w centrum Sukces, która domaga się od magistratu zwrotu niemal 400 tys. zł z odsetkami. Proces z jej powództwa rozpoczął się jako pierwszy w ubiegłym tygodniu.
- Potraktowano nas nieelegancko i nie możemy odpuścić tej sprawy - mówi Pawlikowska-Kałużna.
Kupcy mówią, że skoro w 1997 roku nieruchomość wyceniona została na 2,5 mln zł, teraz należy im się jeszcze więcej pieniędzy, bo kwota powinna być powiększona o 10-letnią stopę inflacji.
- Wielu z nas liczy też na to, że fakt nieprawidłowej sprzedaży majątku przez miasto Gdańsk stwierdzi prowadząca m.in. w tej sprawie śledztwo prokuratura w Bydgoszczy - dodaje Marian Drewek. - Wtedy przed sądem byłoby łatwiej. Według mnie, do roszczeń przeciw miastu uprawnionych jest około 200 handlowców, nie każdego z nich jednak stać na prowadzenie takich spraw cywilnych, bo to kosztuje.

W gdańskim magistracie urzędnicy nie byli w stanie wczoraj powiedzieć, czy jest z ich strony wola polubownego załatwienia sporu z kupcami.
- To bardzo skomplikowana sprawa - mówi Piotr Grzelak z Urzędu Miasta w Gdańsku. - Grunt sprzedawany był przecież spółce, która reprezentowała wtedy część kupców. Na dodatek teren należał nie bezpośrednio do miasta, lecz do Zarządu Komunikacji Miejskiej. Musimy prześledzić dokumentację i wtedy będzie wiadomo, jak odnieść się do roszczeń, wysuwanych przez handlowców.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto