Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konrad Letzkau - burmistrz i męczennik (cz. 2)

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Ciąg dalszy opowieści burmistrzu Konradzie Letzkau i o konflikcie Gdańska z Krzyżakami w 1410 i 1411 r.

Rozczarowanie Gdańska wynikiem "wielkiej wojny" między Krzyżakami, a polskim królem zmusiło władze miasta z burmistrzem Letzkauem na czele do powrotu na pozycje wiernych i cennych poddanych Zakonu. To, co zrobił Gdańsk, kiedy Jagiełło nieudolnie oblegał Malbork było ewidentną zdradą. Podobnie jednak postąpiły inne miasta, a także liczne osoby i osobistości państwa zakonnego. Podstawę do powrotu do "poprawnych" stosunków z Krzyżakami dawał im punkt pokoju toruńskiego z 1411 r. unieważniający wszystkie hołdy i przywileje z czasu wojny. Podobne incydenty nie były wówczas niczym nadzwyczajnym. Powroty chwilowo zbuntowanych lenników "do łask" również. Sytuacja Zakonu, mimo, że z wojny z Jagiełłą wyszedł obronną ręką, była dostatecznie zagmatwana i kłopotliwa, by mógł sobie pozwolić na wewnętrzny konflikt z własnymi poddanymi.

"...nasz drogi poddany..."

Tak właśnie niedawni wrogowie, stali się sobie znowu bliskimi współpracownikami, a uczucie jakie zapanowało między nowym wielkim mistrzem, a władzami Gdańska wyrażało się dobitnie chociażby w określaniu burmistrza Letzkaua w krzyżackich dokumentach jako "drogiego poddanego". Na pięknych słowach nie poprzestawano. Nowy wielki mistrz, Heinrich von Plauen, dobrze znał Letzkaua i wiedział, że jest solidnym partnerem.

Niezbitym dowodem zaufania do człowieka, który nie tak znowu dawno składał hołdy polskiemu królowi, jest fakt powierzenia właśnie gdańskiemu burmistrzowi niełatwej i odpowiedzialnej misji. "Nasz burmistrz i drogi poddany" Konrad Letzkau, jeszcze zanim podpisano pokój w Toruniu, a więc zanim znikły formalne powody do uznawania go za zdrajcę, wysłany został przez wielkiego mistrza na zachód, z zadaniem werbowania wojska... przeciwko Jagielle. Na misję tę Krzyżacy wyposażyli Letzkaua nie tylko w stosowne pełnomocnictwa, ale i w pokaźne sumy pieniędzy, skoro znany jest fakt wypłacenia przez niego w nowy rok 1411 r. w Strzałowie 1000 grzywien pomorskiemu księciu jako zaliczki na poczet kosztów wyprawy przeciwko Polsce.

Co zatem stało na przeszkodzie dalszej owocnej współpracy i spowodowało tragiczne zakończenie życia Letzkaua i jego najbliższych współpracowników? Spora część piszących po polsku autorów jednym tchem powtarza pozbawiony jakiegokolwiek uzasadnienia mit, jakoby przyczyną śmierci Letzkaua była zemsta Krzyżaków za hołd złożony Jagielle. Czy zemstę odkłada się w czasie, jeśli można ją zrealizować w majestacie prawa natychmiast? Czy kogoś, do kogo pała się uczuciem politycznego żalu, nieufnością i nienawiścią za zdradę posyła się z workiem pieniędzy, by werbował wojsko? Oczywiście, że nie. Te fakty jednak legenda ignoruje, bo ładniej wygląda, jeśli chwilowego stronnika Jagiełły można przedstawić jako ofiarę krzyżackiej zemsty i dołożyć go jako element do (mocno dziurawej) układanki pt. "Gdańsk zawsze polski".

...jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze...

Mimo wyprawy na Pomorze i do Brunszwiku po wojsko w imieniu wielkiego mistrza, kierowane przez Letzkaua miejskie władze nie zamierzały jednak nadal inwestować w związek Gdańska z Zakonem. Mit niepokonanych "rycerzy Najświętszej Panienki" doznał poważnego uszczerbku w bitwie pod Grunwaldem, państwo zakonne popadło w poważne kłopoty militarne, finansowe i organizacyjne, po tym jak na grunwaldzkich polach poległ jego szef. Wszyscy czuli, że sprawa nie jest jeszcze zakończona, a ewentualny pokój będzie w istocie jedynie zawieszeniem broni.

Powołując się na kłopotliwą sytuację związaną ze złożonym Jagielle hołdem, Gdańsk odmawiał wysyłania wojskowych posiłków Krzyżakom. Kiedy po pokoju toruńskim argument ten stał się nieaktualny, sprawa udziału Gdańska i innych ośrodków miejskich, a także szlachty w ponoszeniu kosztów wojny stała się przedmiotem nowego zjawiska w państwie krzyżackim – uzgodnień. Krzyżacy, nauczeni doświadczeniem postawy miast w trakcie konfliktu z Jagiełłą nie byli skłonni narzucać nowych podatków. To znaczy skłonni może i byli, ale zmysł strategiczny i polityczny nowego wielkiego mistrza podpowiadał mu, że takie rozwiązanie może się źle skończyć. Postanowiono zatem użyć perswazji i zaprosić przedstawicieli stanów na obrady. Zamiast jednak pokornych i "drogich poddanych" na zjeździe w Ostródzie pojawili się w imieniu Gdańska członkowie Rady, którzy zasypali wielkiego mistrza stertą skarg i wniosków. Von Plauen skłonny był ustąpić, zależało mu bowiem bardzo na zgodzie miast na dodatkowe obciążenia finansowe na potrzeby wojny. W zamian usłyszał, że Gdańsk bardzo chętnie będzie płacił, ale pod warunkiem, że mistrz potwierdzi przywilej nadany Miastu przez Jagiełłę. Plauen próbował apelować do uczuć mieszkańców Gdańska. Na próżno. Usłyszał, że Miasto już mocno się wykosztowało w związku z wojną, i to jemu należy się zapłata za udział gdańskiego wojska w obronie Malborka.

I tak dalej i tak dalej. Konflikt narastał. Skończyła się zima, nadeszła wiosna. Fiasko rokowań w Ostródzie przeniosło rozmowy na gdański zamek, gdzie od listopada 1410 r. rezydował nowy komtur, brat Heinricha von Plauena, dla odróżnienia noszący również imię Heinrich. Los nie obdarzył go polityczną mądrością brata, dał mu za to skłonność do gwałtowności. Kiedy zatem rokowania na zamku przybrały podobny charakter jak rozmowy w Ostródzie, zrugał przedstawicieli Gdańska i kazał ich po prostu wyrzucić za drzwi. Tego już było za wiele. I jednym i drugim. Chwilowe poprawne stosunki stały się przeszłością...

O tym jak się to wszystko skończyło – w części trzeciej.

Czytaj też:

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto