Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

List pożegnalny do Mistrza. Pożegnanie Pawła Huelle

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Paweł Huelle (1957-2023)
Paweł Huelle (1957-2023) Tomasz Bołt
Odszedł Paweł Huelle. Jeden z najwybitniejszych pisarzy ostatniego trzydziestolecia. Zmarł młodo, zbyt młodo. Zaledwie dwa miesiące po swoich sześćdziesiątych szóstych urodzinach. Pozostało po nim trzynaście książek, prozą i wierszem. Wszystkie znakomite, prawie wszystkie o Gdańsku. W tym ta najsłynniejsza, debiutancka powieść „Weiser Dawidek”, którą podbił świat literatury.

Podczas studiów filologicznych na Uniwersytecie Gdańskim działałeś w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów i w NSZZ „Solidarność”. Później byłeś wykładowcą filozofii na Akademii Medycznej, dyrektorem gdańskiego ośrodka Telewizji Polskiej i kierownikiem literackim Teatru Miejskiego w Gdyni. Od czterech lat zasiadałeś w Radzie Kultury Gdańskiej. Pełniłeś też funkcję wiceprzewodniczącego polskiego PEN Clubu.

Pożegnanie Pawła Huellego

Byłeś bardzo związany z Gdańskiem - miejscem urodzenia, studiów i zawodowej działalności. Dla wielu stałeś się symbolem naszego miasta, takim trójmiejskim Bolesławem Prusem, kronikarzem, myślicielem i przewodnikiem po zapętlonej, gdańsko-polsko-niemieckiej historii.

Świat Twojego dzieciństwa to Wrzeszcz, Oliwa i Strzyża. Okolice kina „Znicz” i nie istniejącej już leśnej kładki, nazywanej „mostem Weisera”. Przy jakiejś okazji wspomniałeś, że „zwykłe dzieciństwo spędziłeś w niezwykłym miejscu - wśród morenowych wzgórz, skąd można było dostrzec miasto i Zatokę”. Ta sama przestrzeń - „bardziej wiejskie niż miejskie przedmieście Gdańska” - była też światem bohaterów Twoich powieści.

Pawle, byłeś twórcą wyjątkowo utalentowanym, mądrym i wszechstronnym. Dałeś się poznać jako prozaik, poeta, felietonista, dziennikarz, dramatopisarz, redaktor i animator kultury. Międzynarodowe uznanie zdobyłeś już pierwszą powieścią. „Weiser Dawidek” ukazał się w roku 1987, a więc jeszcze przed transformacją ustrojową. Akcja tej książki, podobnie jak w większości Twoich dzieł, rozgrywa się w Gdańsku. Postać tytułowa - żydowski chłopiec - odkrywa przed kolegami „utajoną topografię miasta”. Wskrzesza niemiecką przeszłość i historię sławnych gdańszczan. Tego rodzaju zamysł literacki w końcu lat 80. ubiegłego wieku był wyrazem swoistej odwagi. Przypominanie niemieckiej przeszłości Gdańska w okresie Polski Ludowej nie należało do dobrego tonu. Ale Ty byłeś nonkonformistą, ceniącym jedynie prawdę, nawet bolesną.

W swoich późniejszych powieściach, opowiadaniach i wierszach, również mierzyłeś się z historycznym fenomenem Gdańska. Robiłeś to w „Opowiadaniach na czas przeprowadzki”, w „Mercedesie-Benz” w „Castorpie” i w przepięknej, wielowątkowej powieści „Śpiewaj ogrody”. Gdańsk, tyle że z przyszłości, pojawia się także w „Ostatniej Wieczerzy”. Dzięki tym książkom zostałeś uznany za najważniejszego przedstawiciela tzw. „szkoły gdańskiej” we współczesnej polskiej literaturze.

Pamiętasz, poznaliśmy się w Zurychu, gdzieś na przełomie wieków. Przyjechałeś promować którąś ze swoich bestsellerowych książek. Byłeś już wtedy niemal bogiem. Na widowni zasiedli głównie Szwajcarzy. Czytałeś im fragmenty prozy i opowiadałeś swoje gdańskie historie, jak zwykle w czarującym stylu. Trwało to z godzinę, może trochę dłużej. A potem tubylcy zniknęli. Na sali zostało tylko paru miejscowych Polaków i organizatorzy imprezy. Ktoś zaproponował piwo w pobliskim pubie. Tam pochwaliłem Ci się swoim debiutanckim „Tryptykiem bodeńskim” i drugą książką „Szpital Polonia”. O dziwo znałeś obie. Zapytałem, co sądzisz o „Szpitalu…” i poskarżyłem się, że Rafał Grupiński, jako wydawca, chciał mi wyciąć z niej obszerne fragmenty.

Spojrzałeś na mnie znad okularów i powiedziałeś: „Mnie się podobała, ale nie jestem krytykiem literackim, tylko rzemieślnikiem pióra. Więc nie mam prawa oceniać młodszego kolegi”. A potem jeszcze dodałeś, żebym nigdy nie dawał kastrować swojej prozy, nawet takim specom, jak Rafał. Po powrocie do Polski rozmawialiśmy jeszcze kilkanaście razy. Spotykaliśmy się przypadkiem na jakichś wernisażach, wieczorach autorskich albo w Twoim ulubionym pubie na skrzyżowaniu Grunwaldzkiej i Jaśkowej Doliny. Potem przeprowadziłeś się do Oliwy. Tam, w pobliżu Katedry, widziałem Cię po raz ostatni, trzy, może dwa lata temu. Zamieniłem z Tobą parę zdań, ale rozmowa się nie kleiła. Byłeś jakiś nieobecny, a ja spieszyłem się do pracy. I nawet do głowy mi nie przyszło, że już Cię nigdy nie zobaczę.

Dziś żegnając się z Tobą Pawle, chciałbym Ci życzyć, aby miejsce, w którym teraz przebywasz, było jeszcze czarowniejsze niż Kraina Twojego Dzieciństwa. Abyś odpoczął od tych naszych polsko-polskich swarów, i aby Weiser Dawidek, którego na pewno tam spotkasz, zabrał Cię do światów, które dla nas tworzyłeś. Dziękuję Ci za wszystko. Do zobaczenia Pawle.

CZYTAJ TEŻ: Nie żyje Paweł Huelle. Pisarz i poeta miał 66 lat

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: List pożegnalny do Mistrza. Pożegnanie Pawła Huelle - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto