MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rybacy z jezior na skraju bankructwa

Jacek Sieński
Nieustannie zwiększają się opłaty dzierżawne za użytkowanie kaszubskich jezior, będących obwodami rybackimi, uiszczane przez gospodarstwa rybackie. Powodem tego jest archaiczny, niemający nic wspólnego z racjonalną ...

Nieustannie zwiększają się opłaty dzierżawne za użytkowanie kaszubskich jezior, będących obwodami rybackimi, uiszczane przez gospodarstwa rybackie. Powodem tego jest archaiczny, niemający nic wspólnego z racjonalną gospodarką rybacką system naliczania ich na podstawie obowiązującej ceny skupu drożejącej wciąż pszenicy.

Wielu gospodarstwom rybackim, w których dochody gwałtownie spadają, a koszty działalności rosną, grozi bankructwo.
- Dlaczego nasza działalność ma być uzależniona od suszy, nieurodzaju czy od światowego poziomu popytu na zboża? - pyta Mariusz Ściążko, prowadzący firmę Zakłady Rybackie "Wdzydze" w Czarlinie. - Agencja Nieruchomości Rolnych, która przed kilkunastu laty wydzierżawiała jeziora, potraktowała je tak jak grunty rolne.
Dlatego podstawą do obliczania czynszów dzierżawnych, płaconych za użytkowanie zbiornika wodnego, stała się cena pszenicy. Za dzierżawienie hektara jeziora, w zależności od jego rodzaju i wielkości, trzeba uiścić ekwiwalent od pół do trzech kwintali zboża. W 2005 roku kwintal kosztował średnio ponad 37 zł, a obecnie ponad 70 zł.
- Stawki te są wirtualne, bo ceny ziarna mają się nijak do cen ryb i wciąż rosną - dodaje Ściążko. - Ich wysokość nie zależy od tego, ile narybku kupimy i wpuścimy do wody, ile ryb złowimy i ilu wędkarzy wniesie opłaty za łowienie ryb. Żeby zrekompensować sobie 100-procentową podwyżkę czynszu, powinniśmy poławiać więcej ryb, ale wówczas jeziora zostałyby przełowione i nie byłoby czego łowić. Z drugiej strony, brakuje nam pieniędzy na zarybianie, bo musimy płacić coraz wyższe czynsze, które stały się największym kosztem w gospodarstwach rybackich. W ten sposób koło się zamyka.
Jacek Łukasik z Kościerzyny, prowadzący gospodarstwo rybackie, zaznacza, że czynsze ściągane są bezwzględnie z odsetkami. Nie uwzględnienia się przy tym występujących raz po raz zatruć wody czy przyduch zimowych i letnich, czyli okresowych spadków zawartości tlenu w wodzie, powodujących śnięcie ryb. Katastrofalne dla gospodarki rybackiej są zakwity glonów i sinic w jeziorach. Występują one na skutek spływania z pól resztek nawozów sztucznych, a także ścieków wiejskich oraz pochodzących z licznych na Kaszubach domków letniskowych.
Nikt nie uwzględnia też wysokich kosztów zarybiania, które niegdyś rybakom refundowano. Narybek ryb szlachetnych, takich jak węgorze, sandacze albo szczupaki, jest bardzo drogi, np. za jeden kg narybku węgorza (montee) trzeba zapłacić 1000 euro. Przeżywalność narybku tej ryby wynosi 20 proc. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku, który przejął z agencji sprawy dzierżaw jezior, nie interesuje się tym, ile ryb wyłowią kłusownicy i ile wyjedzą ich wydry, norki, czaple oraz kormorany, które są pod ochroną. Dzierżawcy ponoszą poważne straty i są pozostawieni z tymi kłopotami sami sobie.
RZGW proponuje dzierżawcom... rezygnację z użytkowania jezior i ponowne przystąpienie do przetargów. Ma to umożliwić im użytkowanie obwodów rybackich na nowych, dogodniejszych warunkach. - Kto nam zwróci wieloletnie nakłady, w tym koszty zarybiania. Narybek dorasta do odłowienia kilka lat, a w przypadku węgorzy - około 10. Teraz mamy pozostawić ryby tym, którzy wygrają przetargi? - dodaje Łukasik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niezdana matura to nie koniec świata. Sprawdź kiedy poprawka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto