Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widokowa ruina

Marta Nowicka
Marta Nowicka
W ciągu ostatnich kilku miesięcy głośno było o dwóch nowopowstałych gdyńskich wieżach widokowych. O trzeciej, najstarszej z nich, nie było od dawna na tyle głośno, by coś się w jej sprawie zmieniło.

Od kilku dni znów można - po zimowej przerwie - uzupełnić swój spacer wspięciem się na którąś z dwóch obecnie funkcjonujących gdyńskich wież widokowych. Pierwsza z nich mieści się na górze Donas na Dąbrowie, na szczycie najwyższego wzniesienia w Gdyni (206 m.n. p.m.). Łatwo do niej trafić zbaczając na chwilę z głównego, żółtego szlaku turystycznego Trójmiasta. Druga usytuowana jest między Małym Kackiem, a Kolibkami.

 

O widokach, jakie roztaczają się z tych dwóch wież, ich uroczystych otwarciach, sponsorach i bojach, które musiano przeprowadzić z ekologami, walczącymi o to, by przy powstawaniu nowych atrakcji turystycznych dla ludzi w jak najmniejszym stopniu ucierpiało środowisko naturalne, pisano już wiele. Równie wiele mówiło i mówi się (pomimo protestów obrońców środowiska i zabytków) o powstaniu nowej platformy widokowej na Szczycie Kamiennej Góry. Nie rozpoczęto jeszcze żadnych prac w tym kierunku, ale już wiadomo, że w przeszklonym wnętrzu przyszłej wieży widokowej mieścić się będzie kawiarenka, kiosk i informacja turystyczna. W ciągu najbliższych paru lat ma też powstać kolejna wieża widokowa na Pogórzu.

 

A przecież Gdynia ma już jedną wieżę, o której los nikt nie chce się zatroszczyć od conajmniej 10 lat. W środku witomińskiego lasu w roku 1981 wojsko postawiło punkt widokowy. Licząca sobie około 20 metrów wieża była otwarta dla wszystkich, ale jej stan z roku na rok pogarszał się coraz bardziej. Obecnie stanowi w większym stopniu "straszak" niż atrakcję turystyczną. Konstrukcja stalowa budowli wygląda dość stabilnie, ale stan elementów drewnianych jest zatrważający. Zdecydowanej większości desek po prostu nie ma, a te nieliczne, które wciąż są na swoim miejscu, są spróchniałe i ruchome. 

 

Wieża widokowa przy ulicy Kieleckiej jest ruiną. Wejść na nią można tylko na własną odpowiedzialność, a i tego nie powinno się robić, jeśli ceni się własne życie i zdrowie. W pięknym lesie, w którym postawiono ją już ponad ćwierć wieku temu, można często spotkać spacerowiczów, a ostatnio nawet uczennice pobliskich szkół, które biegają w pobliżu w ramach zajęć wychowania fizycznego. Jednak nawet one umykają z tego niebezpiecznego miejsca tak szybko, jak to tylko możliwe.

 

Fatalny stan wieży widokowej przy ulicy Kieleckiej to z pewnością zasługa czasu, ale też i mieszkańców Gdyni, którym zdarza się dewastować budowlę, kraść nieliczne pozostałe, popisane markerami i sprejami deski, a nawet palić ogniska na drewnianych podestach. Nie ma zgody na jej rozebranie, ani zainteresowania ze strony jakiegokolwiek inwestora, który byłby chętny do przeprowadzenia - podobno bardzo kosztownego - remontu generalnego konstrukcji. A przecież mogłoby to być miejsce atrakcyjne nie tylko dla młodych, spragnionych adrenaliny ludzi, którzy chcą sobie nielegalnie (przez jakiś czas stała tu nawet tablica zakazująca wstępu) i bez odpowiedniego zabezpieczenia powspinać się i pozjeżdżać na linach...  

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto