Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Zakochani w Rzymie". Woody Allen trzyma poziom [recenzja filmu]

Redakcja
mat. prasowe Sony Pictures Classics
Chociaż "Zakochanym w Rzymie" daleko do poprzednich produkcji Allena, to charakterystyczny reżyser trzyma poziom, a film ogląda się świetnie.

Po Londynie, Barcelonie i Paryżu, Woody Allen zabrał się za Rzym i wyszło mu to całkiem nieźle, choć do poprzedniego "O północy w Paryżu" mu daleko. Choć można mówić o sinusoidzie formy Allena, to jednak "Zakochani w Rzymie" świetnie się broni - pięknymi obrazkami Wiecznego Miasta, dobrymi rolami i dobrym pomysłem (kilka rozwijających się obok siebie historii).

Historie w pięknym Rzymie

Allen blisko dwie godziny filmu podzielił na kilka nowel. I tak mamy w "Zakochanych" historię zwykłego mieszkańca Rzymu, który z dnia na dzień staje się celebrytą (jak zawsze zwariowany Roberto Benigni), przedsiębiorcę pogrzebowego, który przy pomocy Jerry'ego (dobra rola Woody'ego Allena) odnajduje w sobie śpiewaka operowego, romans z przyjaciółką dziewczyny i parę, która przyjechała z prowincji do Rzymu po lepsze życie.

Wszystkie te historie dzieją się jakby obok siebie, a o tym, że nie mają ze sobą wiele wspólnego (poza samą stolicą Włoch) świadczy choćby fakt, że Allen w ogóle nie zaprzątał sobie głowy tym, że wszystkie nowele dzieją się teoretycznie w tym samym czasie, ale... jednak w innym, bo w niektórych mija kilka dni, a w innych raptem kilka godzin. Dużym plusem tej konwencji 76-letniego reżysera "Zakochanych w Rzymie" jest to, że historiami praktycznie nie da się znudzić (a pozostaje nawet niedosyt), a każda jest na swój sposób ciekawa. Poza tym widz otrzymuje i wątki miłosne, i dużo humoru, a także sporą dawkę absurdu.

"Zakochani" się bronią

Wprawdzie w "Zakochanych" brakuje tak dopracowanych postaci jak w "Vicky Cristina Barcelona" czy w najlepszym w ostatnich latach filmie Allena "O północy w Paryżu", ale grze Penélope Cruz (idealnie sprawdziła się w roli zmanierowanej pani na telefon), Roberto Benigniego (najlepszy "pajac" współczesnego kina) czy Jessego Eisenberga (ciągle widzę w nim Marka Zuckenberga) niczego nie można zarzucić.

Oczywiście można zarzucić reżyserowi, że "Zakochanym" daleko do filmów sprzed lat czy choćby ostatniego "O północy w Paryżu". Można zarzucać wtórność czy płytki scenariusz. Ale Woody Allen to Woody Allen, a "Zakochani w Rzymie" trzymają poziom, film jest bardzo pozytywny i świetnie się ogląda. No i ten piękny Rzym...

Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię:

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto