Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańskie rocznice: kazanie pod Gradową Górą

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
487 lat temu, u stóp Gradowej Góry, po raz pierwszy wygłoszone zostało kazanie w duchu reformacji.

Gdańsk, miasto portowe, otwarte na świat i obdarzone genetyczną niejako dążnością do wolności, okazał się bardzo podatny na nowe spojrzenie na świat, które zaproponował niemiecki mnich, Martin Luter. Prędkość, z jaką idee reformacji przyjmowały się wśród gdańskich mieszczan, dowodzi, że sytuacja, która wywołała reformację w Europie, była w Gdańsku już bardzo nabrzmiała i czekano właściwie tylko na odpowiedni moment, by zmienić swoje podejście do religii, a zwłaszcza by uwolnić się od coraz bardziej uciążliwej pozycji kleru katolickiego w społeczeństwie.

Były ksiądz i kazanie na cmentarzu

W takich właśnie warunkach odbyło się pierwsze luterańskie kazanie, które wygłosił ekskomunikowany i były ksiądz katolicki, Jakob Hegge, zwany także Finkenblockiem. Jako osoba wykluczona z kościoła katolickiego nie miał wstępu do żadnego z kościołów, nie mógł także prowadzić żadnej działalności wewnątrz miejskich murów. To właśnie było powodem wyboru takiego, a nie innego miejsca na ten odważny, jak na moment w jakim nastąpił, akt publicznego opowiedzenia się za nowym wyznaniem.

Prowizoryczna ambona stanęła w pobliżu Szpitala Bożego Ciała, czyli w miejscu, gdzie teraz znajduje się Cmentarz Nieistniejących Cmentarzy. Pamiątką tego wydarzenia jest unikalna, zewnętrzna ambona, do dzisiaj zachowana na południowej ścianie Kościoła Bożego Ciała. Punkt ten jest dla historii gdańskiego protestantyzmu swoistym miejscem świętym. Nie pamięta się o tym jednak. Dowodem zapomnienia jest fakt, że, skądinąd wspaniałe, ekumeniczne modlitwy, jakie corocznie odbywają się 1 listopada na Cmentarzu Nieistniejących Cmentarzy, w żaden sposób nie nawiązują do tego faktu, co nie dziwi w przypadku modlących się tam przedstawicieli kościoła katolickiego, rabina, czy imama, natomiast mogłoby się stać ciekawym elementem wprowadzenia do modlitwy, jaką wygłasza pastor luterański.

Lawina

Kazanie Jakoba Hegge było początkiem światopoglądowej lawiny, która przetoczyła się w następnych latach przez Gdańsk, całkowicie zmieniając jego religijny kształt. O promowanie i faktyczne wprowadzenie w Gdańsku idei Lutra tradycyjnie "obwiniani" są Franciszkanie (zwłaszcza tradycyjnie konkurujący z nimi na miejskim gruncie Dominikanie szczególnie chętnie to przypominają). Właśnie w klasztorze przy Kościele Św. Trójcy reformacja, z jej rezygnacją z celibatu duchownych w szczególności, znalazła najszybszy i najgłębszy oddźwięk. Oddźwięk ten był tak szybki i skuteczny, że po kilku latach klasztor opustoszał. Tak naprawdę, pierwszym kaznodzieją, który usiłował agitować na rzecz nowego prądu duchowego był właśnie były Franciszkanin, Jakob Knade, który jako pierwszy opuścił klasztor, ożenił się i w nieco partyzancki sposób, tu i ówdzie, nakłaniał ludzi do porzucenia katolicyzmu.

Polecamy:cykl artkułów o gdańskich rocznicach

Taki był początek, jednakże do ostatecznej konwersji całego właściwie miasta na protestantyzm droga była jeszcze daleka i burzliwa. Niezbyt życzliwie, a nawet wrogo, odniósł się do gdańskich nowinek król Zygmunt Stary. Na szczęście władza króla była w Gdańsku żadna, a i w Polsce reformacja, wolniej wprawdzie, ale się pojawiała i zataczała coraz szersze kręgi. Nie było jeszcze wiadomo, że Polska stanie się niedługo słynnym "królestwem bez stosów". Uznanie prawa Gdańszczan do wyboru protestantyzmu jako religii przyniosło dopiero panowanie Zygmunta Augusta. On to właśnie 5 lipca 1557 r. wydał edykt tolerancyjny dla Gdańska, ale, jak to on, z zastrzeżeniem, że obowiązywał będzie on tylko do czasu zebrania się następnego sejmu. Czyli jak zwykle odłożył ostateczne załatwienie sprawy na przyszłość. Nie na darmo zwany był "Dojutrkiem".

Gdańska tolerancja

Ale tego co się już zaczęło nie mógł już powstrzymać ani król, ani sejm, ani nikt inny. Gdańsk stał się miastem protestanckim. Złoty wiek Gdańska to czasy luterańskie. Gdańscy katolicy stali się mniejszością. Mniejszością nie traktowaną bynajmniej na równych prawach z luterańską większością. Notoryczne opowiadanie się gdańskich katolików, a w szczególności zlokalizowanych w mieście katolickich zgromadzeń zakonnych, po stronie polskiej w każdym sporze między Gdańskiem, a polskim królem, nie sprzyjało budowaniu atmosfery zrozumienia i tolerancji. Również inne wyznania, takie jak kalwinizm, mennonityzm, że o bardziej radykalnych odłamach protenstantyzmu i judaizmie nie wspomnę, nie były w Gdańsku dobrze traktowane, a niektóre były wręcz uznane za niedopuszczalne w mieście.

Tolerancja religijna pojawiła się w Gdańsku dopiero w czasach pruskich. Niezależnie od oceny sposobu w jaki Hohenzollernowie weszli w posiadanie Gdańska i jak bardzo na niekorzyść zmieniała się sytuacja miasta po aneksji przez Królestwo Prus, trzeba powiedzieć, że Hohenzollernowie rządzili w podległych sobie państwach mądrze. Przynajmniej niektórzy. Im to właśnie dopiero zawdzięczał Gdańsk pełną tolerancję dla rozmaitych wyznań i religii. Gdzieś w tych czasach trzeba by zlokalizować popularny obecnie mit o "wielokulturowości" i niezwykłej tolerancji panującej w Gdańsku.

Wszystko to skończyło się w latach 30. XX w., kiedy przestało się liczyć to, jakim kto jest człowiekiem, a zaczęło to jakim mówi na co dzień językiem, w co wierzy, co myśli o polityce itd. Jak się te pomysły skończyły, wszyscy wiemy. Powojenny Gdańsk to miasto-monolit jeśli chodzi o kulturę, język i wyznanie jego mieszkańców. Mieszkańcy dzisiejszego Gdańska to głównie katolicy. Przynajmniej oficjalnie i, rzekłbym, "statystycznie". Większość gdańskiej historii to jednak historia związana z dominacją wyznania luterańskiego. Luteranie, którzy przez kilkaset lat tworzyli przestrzeń kulturową i nie tylko kulturową Gdańska, zniknęli z niego po wojnie niemal doszczętnie. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że najbliższy kościół luterański znajduje się nie w Gdańsku, a w Sopocie. Dawna "wielokulturowość" i "tolerancja" pozostały jedynie hasłami, do których chętnie się odwołują politycy, jeśli jest im to akurat wygodne. Czasem pojawiają się też w programach różnych inicjatyw pozapolitycznych i dobrze. Ale miał to być artykuł o historii, a nie o współczesnej, lokalnej polityce, więc w tym miejscu go kończę.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto