Sopot vs. straż miejska, czyli jak ludzie o grajka ulicznego walczyli
O awanturze w Sopocie pisaliśmy wczoraj (22 sierpnia). Kilka dni temu na Placu Przyjaciół Sopotu straż miejska chciała usunąć grającego bez pozwolenia muzyka Artura Furmana. W jego obronie stanęło kilkunastu przechodniów, a po kilku minutach tłum urósł do nawet kilkudziesięciu osób.
"Brawo Arturze"
Po naszej publikacji pojawiło się bardzo dużo komentarzy, wiele osób jasno pisała, że straż miejska powinna go zostawić w spokoju.
- Od lat obserwuję strażników miejskich i naprawdę żal mi tych, którzy napotykają ich na swojej drodze - napisał na naszym Facebooku Wojciech. - Dialogi z tymi "stróżami prawa", jak i ich chamskie interwencje, to po prostu żenada. Brawo Arturze, za grę i śpiew, za rozmowę, za obronę wartości, za bycie dla ludzi.
Wtóruję mu Władysław: - Straż miejska kompromituje się. Niech interweniują tam gdzie chuliganeria wyprawia co chce. A tak w ogóle to jestem za likwidacją tej służby.
Podobnych głosów jest wiele, nasi Czytelnicy podkreślali, że straż miejska powinna pilnować porządku, a nie iść na łatwiznę i karać ludzi, którzy nie dość, że w ten osób zarabiają, to jeszcze ubarwiają miasto i umilają czas przechodniom.
"To ich praca"
Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, równie dużo było głosów osób, których zdaniem straż miejska słusznie chciała usunąć z placu Artura. Wykonywała wówczas swoją pracę i zgodnie z prawem musiała usunąć muzyka.
- Jeju, strażnik wykonuje polecenie, to nie jego "widzimisię", później on by miał problem, że nie zareagował - tłumaczy Justyna.
Z kolei pod naszym tekstem "m" pisze: - Widziałam jak strażnicy wpisywali mandaty takim samozwańczym muzykantom w Krakowie na rynku i jakoś nikt nie robił takiej wiochy... widać, że do Sopotu na wywczas przyjeżdża rozwydrzone towarzystwo, które myśli że wszystko im wolno! Piwo w rękach i myślą, że są kozacy!
Chcesz grać na ulicy? Poproś o zgodę!
Co na to sami zainteresowani, czyli strażnicy miejscy?
- W tym przypadku dostaliśmy telefoniczne zgłoszenie, komuś z ogródka nie pasowała głośna muzyka, więc interweniowaliśmy - mówi Tomasz Dusza z sopockiej straży miejskiej. - Ten człowiek jest nam doskonale znany, już wielokrotnie interweniowaliśmy wobec niego, więc znał prawo. Szkoda, że nie załatwił sobie pozwolenia, bo to nic trudnego, a ma duże umiejętności. Po naszej interwencji zagrał jeszcze jeden utwór i opuścił Plac Przyjaciół Sopotu - tłumaczy.
Co grozi ulicznym muzykom, którzy grają bez pozwolenia?
- Zazwyczaj kończy się po prostu pouczeniem. Jesteśmy od egzekwowania prawa, ale też poinformowania jak to prawo wygląda w Sopocie. Miasto jest otwarte na muzyków, ale wszystko musi być zrobione zgodnie z literą prawa - podkreśla Dusza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?