Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Sopot vs. straż miejska": Pozwolić grać muzykowi ulicznemu, czy ukarać?

Redakcja
Po awanturze między sopocką strażą miejską, a tłumem, który ...
Po awanturze między sopocką strażą miejską, a tłumem, który ... Screen z YouTube
Po awanturze między sopocką strażą miejską a tłumem, który bronił muzyka Artura Furmana, w Internecie zawrzało. Większość osób uważa, że interwencja nie była potrzebna.

Sopot vs. straż miejska, czyli jak ludzie o grajka ulicznego walczyli

O awanturze w Sopocie pisaliśmy wczoraj (22 sierpnia). Kilka dni temu na Placu Przyjaciół Sopotu straż miejska chciała usunąć grającego bez pozwolenia muzyka Artura Furmana. W jego obronie stanęło kilkunastu przechodniów, a po kilku minutach tłum urósł do nawet kilkudziesięciu osób.

"Brawo Arturze"

Po naszej publikacji pojawiło się bardzo dużo komentarzy, wiele osób jasno pisała, że straż miejska powinna go zostawić w spokoju.

- Od lat obserwuję strażników miejskich i naprawdę żal mi tych, którzy napotykają ich na swojej drodze - napisał na naszym Facebooku Wojciech. - Dialogi z tymi "stróżami prawa", jak i ich chamskie interwencje, to po prostu żenada. Brawo Arturze, za grę i śpiew, za rozmowę, za obronę wartości, za bycie dla ludzi.

Wtóruję mu Władysław: - Straż miejska kompromituje się. Niech interweniują tam gdzie chuliganeria wyprawia co chce. A tak w ogóle to jestem za likwidacją tej służby.

Podobnych głosów jest wiele, nasi Czytelnicy podkreślali, że straż miejska powinna pilnować porządku, a nie iść na łatwiznę i karać ludzi, którzy nie dość, że w ten osób zarabiają, to jeszcze ubarwiają miasto i umilają czas przechodniom.

"To ich praca"

Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, równie dużo było głosów osób, których zdaniem straż miejska słusznie chciała usunąć z placu Artura. Wykonywała wówczas swoją pracę i zgodnie z prawem musiała usunąć muzyka.

- Jeju, strażnik wykonuje polecenie, to nie jego "widzimisię", później on by miał problem, że nie zareagował - tłumaczy Justyna.

Z kolei pod naszym tekstem "m" pisze: - Widziałam jak strażnicy wpisywali mandaty takim samozwańczym muzykantom w Krakowie na rynku i jakoś nikt nie robił takiej wiochy... widać, że do Sopotu na wywczas przyjeżdża rozwydrzone towarzystwo, które myśli że wszystko im wolno! Piwo w rękach i myślą, że są kozacy!

Chcesz grać na ulicy? Poproś o zgodę!

Co na to sami zainteresowani, czyli strażnicy miejscy?

- W tym przypadku dostaliśmy telefoniczne zgłoszenie, komuś z ogródka nie pasowała głośna muzyka, więc interweniowaliśmy - mówi Tomasz Dusza z sopockiej straży miejskiej. - Ten człowiek jest nam doskonale znany, już wielokrotnie interweniowaliśmy wobec niego, więc znał prawo. Szkoda, że nie załatwił sobie pozwolenia, bo to nic trudnego, a ma duże umiejętności. Po naszej interwencji zagrał jeszcze jeden utwór i opuścił Plac Przyjaciół Sopotu - tłumaczy.

Co grozi ulicznym muzykom, którzy grają bez pozwolenia?

- Zazwyczaj kończy się po prostu pouczeniem. Jesteśmy od egzekwowania prawa, ale też poinformowania jak to prawo wygląda w Sopocie. Miasto jest otwarte na muzyków, ale wszystko musi być zrobione zgodnie z literą prawa - podkreśla Dusza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto