Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stoczniowiec Gdańsk - Zagłębie Sosnowiec 6:5 po karnych

Rafał Rusiecki
Niezwykle zaskakujący przebieg miało piątkowe spotkanie Stoczniowca z Zagłębiem. Faworytami tego meczu byli gdańszczanie, a to dlatego, że w ekipie z Sosnowca grają już tylko Polacy (Czech Martin Voznik to naturalizowany Polak).

Spotkanie ułożyło się wyśmienicie dla gdańszczan, którzy już w 36 sekundzie wyszli na prowadzenie za sprawą Romana Skutchana. Biało-niebiescy byli aktywni, ale można było odnieść wrażenie, że grają "na pół gwizdka". Zemściło się to szybko, bo podopieczni trenera Krzysztofa Podsiadło zaczęli sobie poczynać coraz śmielej. Po kwadransie gry zdołali doprowadzić do remisu, a na początku drugiej części spotkania wyszli na prowadzenie 3:1.
A w gdańskim obozie zaczęły się wtedy kłopoty. Przemysław Odrobny chciał zjechać do boksu, ale ostatecznie tego nie uczynił.
- Nabawiłem się urazu - tłumaczył później bramkarz Stoczniowca. - To był przeprost kolana. Zjechałem do boksu, ale trener zmotywował mnie do gry. Postanowiłem, że dokończę mecz.
Ten moment był bardzo ważny. Stracone bramki podziałały na Stoczniowca niczym przysłowiowa płachta na byka. W ciągu zaledwie 75 sekund zdobyli aż trzy bramki. A kiedy tuż przed końcem drugiej tercji za sprawą Skutchana gdańszczanie wyszli na prowadzenie 5:3, wydawało się, że rywale nie odbiorą im zwycięstwa.
- Przy przewadze dwóch bramek wystarczy być skoncentrowanym - powiedział trener Tadeusz Obłój.
Biało-niebiescy nie słuchali jednak tej rady. Chcieli wygrać najmniejszym nakładem sił i zemściło się to na nich. W trzeciej odsłonie najpierw Marcin Jaros, a później Marcin Kozłowski znaleźli drogę do siatki gospodarzy. Ten drugi strzelił nawet gola na 6:5, ale nie został on uznany, bo kolega z drużyny podał mu krążek... ręką.
Regulaminowy czas upłynął i pewne się stało, że gdańszczanie nie zdobędą pełnej puli punktów. Przez ponad minutę dogrywki grali z przewagą jednego zawodnika (na ławce kar siedział wówczas Łukasz Kulik). Nie przełożyło się to na bramkę. Mało tego. W ostatnich sekundach mieli dużo szczęścia, bo Jaros o centymetry minął się z krążkiem przed bramką Odrobnego. A miał wyśmienitą okazję, bo gdański golkiper był w jej przeciwnym rogu.
- Trzeba dziękować Bozi, że dotrwaliśmy do rzutów karnych - powiedział szczerze trener Obłój.
Rzuty karne to loteria, ale tutaj szczęście nadal sprzyjało Stoczniowcowi. Bohaterem ostatniego elementu hokejowego rzemiosła zostali na spółkę Skutchan i Odrobny. Pierwszy strzelił gola, a drugi ani razu nie dał się zaskoczyć przeciwnikom. Niedosyt jednak pozostał, bo nasi zawodnicy wyraźnie zlekceważyli ekipę z Sosnowca.

Stoczniowiec Gdańsk - Zagłębie Sosnowiec 6:5 (1:1, 4:2, 0:2, d. 0:0, k. 1-0)
Bramki: 1:0 - Skutchan as. Steber (1), 1:1 - M. Kozłowski as. T. Kozłowski, Podsiadło (15), 1:2 - Jaros as. Cychowski (27, w przewadze), 1:3 - Podsiadło as. M. Kozłowski, T. Kozłowski (28), 2:3 - Steber as. Skutchan (29), 3:3 - Steber as. Skutchan (29), 4:3 - Ziółkowski as. Marzec, Wróblewski (30), 5:3 - Skutchan as. Steber, Odrobny (40, w przewadze), 5:4 - Jaros (44), 5:5 - M. Kozłowski as. T. Kozłowski, Podsiadło (46)
Stoczniowiec: Odrobny; Kostecki - Rompkowski, Smeja - Kabat, Maciejewski - Skrzypkowski, Kwieciński - Maj; Drzewiecki - Skutchan - Steber, Chmielewski - Ziółkowski - Jankowski, Marzec - Janecka - Wróblewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto