MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

The Buzzcocks w Trójmieście

Redakcja
Legendarna brytyjska grupa, The Buzzcocks, zawitała do gdyńskiego klubu Ucho. Zespół, który był jednym z prekursorów punk rocka (obok Sex Pistols, czy Ramones), zagrał bardzo żywiołowy koncert dla licznie zgromadzonej publiczności. Przed zespołem z Manchesteru zagrały znane polskie punkowe zespoły: The Damrockers, Po prostu i Sexbomba.

Jedyny koncert Buzzcocksów w Polsce rozpoczął się z ponad półtoragodzinnym opóźnieniem, co jest już swoistą tradycją dla występów klubowych w Polsce. Jako pierwsi wystąpili The Damrockers. Zespół jest dość charakterystyczny, bowiem wokalista śpiewa po kaszubsku a wszyscy członkowie zawsze podkreślają swoje silne powiązanie z kulturą Kaszub. Pierwszy suport trwał niespełna godzinę, jednak nie przyciągnął zbyt wielu słuchaczy.

 

Dopiero występ Po Prostu, zespołu założonego już w 1985 roku, sprawił, że sala się zapełniła. Charyzmatyczny wokalista Szczepan Szprada wspierany był przez wielu fanów stojących pod sceną. Zaskakujące, że tak wiele osób doskonale znało każde słowo tekstów Po Prostu. Po 45-minutowym występie gdańskiego zespołu, publiczność przez kolejne dziesięć minut skandowała nazwę zespołu. Ale nie ma co się dziwić, na licznych „punkowych forach” można przeczytać, że dla wielu ludzi związanych z tym ruchem zespół Po Prostu był i nadal jest symbolem buntu z połowy lat osiemdziesiątych.

 

Ostatni support wypadł najgorzej. Sexbomba, pochodząca z Legionowa, dała mało energetyczny koncert, aczkolwiek sala nadal była pełna. Zespół gra muzykę na pograniczu rock’n’rolla i punk rocka Muzycy nie zagrali swojego najbardziej znanego przeboju „Halo to ja”, czym zapewne zasmucił zebranych fanów. W związku z prawie dwugodzinnym opóźnieniem, koncert Sexbomby został poważnie skrócony, a w kuluarach czekali już Buzzcocksi, czyli danie główne wczorajszego wieczoru.

Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się tak żywiołowego koncert. Frontmani zespołu, Pete Shelley i Steve Diggle, mają już 53 lata na karku, ale na koncercie w Uchu nie było tego widać. Szczególnie Diggle imponował młodzieńczą werwą i raz po raz podchodził pod samą krawędź sceny przybijając „piątki” stojącym najbliżej. W międzyczasie wykonywał niesamowite akrobacje z gitarą, na której gra niemal tak jak w połowie lat siedemdziesiątych, gdy The Buzzcocks podbijali niezależną scenę brytyjską. Zgromadzeni w Uchu nie zwracali uwagi na problemy z akustyką, czy słabą klimatyzację. Na godzinę można się było przenieść do Manchesteru 1978 roku, szalejąc w rytm „Ever Fallen in Love” czy „Orgasm Addict”.

Wizyta Buzzcocks w Trójmieście była ogromnym wydarzeniem. Zarówno dla pamiętających wczesny ruch punkowy, jak również dla młodszych, dla których zapisali ważną kartę historii muzyki. Można krytykować odgrzewanie takich zespołów jak Sex Pistols, czy właśnie Buzzcocks, ale skoro to dzięki nim mamy właśnie taką muzykę rockową, to należy im oddać hołd, przychodzić na koncerty i dobrze się bawić!

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto