Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory 2010: Gdyńscy radni nie spieszą się ze sprzątaniem plakatów wyborczych

Maciej Czarniak
Maciej Czarniak
Ulice Gdyni nadal zalepione są wyborczymi plakatami - zwłaszcza radnych. Na zakończenie wtorkowej sesji Rady Miasta, przewodnicząca Joanna Zielińska zaapelowała do radnych, aby przed Mikołajkami zrobili gdynianom prezent i posprzątali resztę wyborczych dykt. Zarówno tych swoich jak i kolegów i koleżanek.

Od wyborów minęło już 10 dni, dlatego postanowiliśmy sprawdzić jak w Gdyni idzie z usuwaniem szpecących miasto dykt wyborczych, plakatów oraz transparentów. Musimy jednak uczciwie zaznaczyć - nie zwiedziliśmy całego miasta. Wybór trafił na trasę Pustki Cisowskie-Chylonia-SKM na peron Gdynia Stocznia-Nabrzeże Rumuńskie-Redłowo-Witomino. Tam powrót do autobusu i jazda na Pustki jadąc przez centrum miasta, a potem ulicą Morską.

Przejechaliśmy się po Gdyni i co zobaczyliśmy? Niestety bardzo często z usunięciem reklam wyborczych nie spieszą się wybrani radni, a także kandydaci na prezydenta Gdyni.

Na Pustkach już w kilkadziesiąt sekund po starcie ze słupa powitał nas Michał Bełbot. Całe Pustki są natomiast opanowane przez Zbigniewa Osipowicza i Piotra Rojka. Poza tym nietrudno trafić tam również na małe, wszędobylskie i niezwykle irytujące dykty z Adamem Mordako. A co poza nimi? Medalista MŚ z Hiszpanii Janusz Kupcewicz, Robert Andrzejczuk, Wiesław Świerszcz, Andrzej Kołodziej, Ela Sauszyn, Sławomir Kwiatkowski, Grzegorz Taraszkiewicz oraz radni Marcin Wołek, Marcin Horała, Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski czy Ewa Łowkiel. Trafiły się także reklamy kandydatów na prezydenta - Wojciecha Szczurka oraz Wiesława Byczkowskiego.

Odcinek na Nabrzeże Rumuńskie wielkich znalezisk nie przyniósł. Na jednym jedynym plakacie niewinnie uśmiecha się do przechodniów Beata Wójcik-Pisemska.
Natomiast odcinek Redłowo-Witomino to już zupełnie inna historia. Tam z każdego niemal słupa groźnie spoglądają na nas Mariusz Bzdęga, radny Bogdan Krzyżankowski czy Dariusz Pyż. Trafili się także Roman Dambek czy Paweł Stolarczyk.

W centrum wypatrzyliśmy jedynie 2 tablice, choć z autobusu nie dane nam było upewnić się kto na nich widniał. Jedna należy do kandydata Samorządności, a druga do kogoś z SLD.

Prawdziwy rarytas to jednak droga ulicą Morską. Od centrum aż do Chyloni z niemal 100 proc. słupów pomiędzy jezdniami straszą kolejne dykty,na których widnieją m.in. Stanisław Taube, Beata Wójcik-Pisemska, Maciej Szafrański i kilkoro innych.

Pokazuje to niestety, że nie wszyscy kandydaci maja zamiar spieszyć się ze sprzątaniem. Święta za pasem i z każdym kolejnym dniem coraz krytyczniej spoglądać będziemy na wiszące jeszcze dykty wyborcze.

Co o sprawie myślą gdyńscy radni, których plakaty jeszcze wiszą? Zapytaliśmy o to dwóch z nich.

Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski, Samorządność:
- Sprzątanie plakatów wyborczych jest dla mnie istotne z kilku powodów: jako kandydata, który ma taki obowiązek, jako pełnomocnika wyborczego komitetu (a zatem osobę, która poniesie ewentualne skutki niewywiązania się przez którąkolwiek z osób z "Samorządności" z obowiązków nałożonych przez ustawodawcę), no i jako mieszkańca, którego tak samo jak innych denerwuje oplakatowana przestrzeń publiczna. Zdjąłem już około 150-170 własnych plakatów. Robię to samodzielnie i własnymi rękami, bez wsparcia żadnych zewnętrznych ekip. Albo ranem, między 4.30 a 6, albo wieczorem po godzinie 21:30, albo, jak w ostatni weekend, w sobotnie przedpołudnie. Ostatnie kilka dni niestety mi przepadło z uwagi na awarię samochodu, co bardzo komplikuje sytuację, niemniej jednak zakładam, że w ciągu tygodnia moje facjaty znikną z ulic. Proszę więc jeszcze o kilka dni wyrozumiałości.

Marcin Horała, PiS:
- Generalnie zdejmowanie plakatów zajmuje mniej więcej tyle samo czasu co ich wieszanie, bo prawdzie idzie 3-4 razy szybciej w sensie technicznym, ale w kampanii pomagało mi w sumie kilkanaście osób. Obecnie emocje opadły, ja sam tez nie mam sumienia w sumie już drugi miesiąc odciągać ludzi od ich rodzin więc zdejmuje sam, czasem z pomocą jednej-dwóch osób. Teraz urlop się skończył, więc aby wytrzymać fizycznie te dwa-trzy tygodnie ściągania nie mogę pracować dłużej niż do 1 w nocy. To w sumie daje tylko 3-4 godziny na dobę, które mogę poświęcić na ściąganie płyt. Obecnie mam ściągnięte jakieś 80-90proc. plakatów, jedyny odcinek gdzie jest ich jeszcze jakieś skupisko to kawałek Morskiej w Cisowej, który zamierzam oczyścić dziś w nocy. Reszta to pojedyncze sztuki to tu, to tam. Niestety to znacznie spowalnia pracę bo trzeba podjechać, rozłożyć drabinę, zdjąć, po czym znów złożyć drabinę, zamocować na samochodzie i jechać dalej. Dlatego niestety te ostatnie 10-20proc.  zajmie mi pewnie nieproporcjonalnie dużo czasu. Szacuję że z 5-6 dni jeżeli nie trafi się nic nieprzewidzianego, na przykład nie zachoruję.

Czytaj też:

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto