Dziki niszczą gdyńskie podwórka

Najbardziej narażeni na kontakt z dzikiem są mieszkańcy Witomina, Karwin, ale także Orłowa. Jeszcze kilka lat temu dziki potrafiły być atrakcją turystyczną. Spacerowicze z niedowierzaniem przyglądali się stadu zwierząt nieopodal orłowskiego mola. Teraz praktyczniej każdej nocy wychodzą z lasu w poszukiwaniu pożywienia, niszcząc przy tym okoliczne trawniki.

- W jedną z weekendowych nocy wracając do do domu, natknąłem się na stado około dziesięciu dzików. Gdyby jeden z młodych zapiszczał, pewnie miałbym spore problemy z ucieczką przed rozwścieczona lochą - opowiada Maciek, mieszkaniec jednego z bloków na Witominie.

W tym sezonie z trójmiejskich lasów zniknęło już ponad sto osobników. Zostały odstrzelone bądź wywiezione. Jak się okazuje, problemem jest fakt, że z powodu ciepłego lata lochy wydały na świat nowe osobniki.

- Dziki w Gdyni wychodzą z lasu w poszukiwaniu pożywienia. Jednak większość z lasu nie wychodzi, co oznacza, że w dzielnicach pojawią się te same osobniki - komentują leśnicy.

Pozostaje czekać na przymrozki, które powinny odstraszyć zwierzęta od wycieczek w poszukiwaniu pożywienia. Warto też pamiętać, że dziki w znacznej mierze na podwórka zapraszają sami mieszkańcy, którzy często dokarmiają je pod blokami. Warto też pamiętać, by zamykać pomieszczenia na śmietniki, tak by ograniczyć dostęp nie tylko dzikom, ale także np. lisom.

Czytaj codziennie: