XVII wiek to wiek wojen w środkowej Europie. Wszyscy walczą z wszystkimi. Paradoksalnie jedyna spokojna granica to rubież polsko-niemiecka. Istotne miejsce w statystykach siedemnastowiecznych wojen zajmują te, które prowadziła Szwecja. Zimny ów i nieurodzajny kraj, dzisiaj jeden z bardziej pacyfistycznych na świecie, w XVII wieku był jednym z głównych sprawców przekształcenia naszej części Europy w jedno wielkie pole bitwy. Szwedzi, prawdę mówiąc, nie mieli innego wyjścia - gwałtowne ochłodzenie klimatu dawało się im we znaki dużo bardziej niż wszystkim na południe od Bałtyku. Zamarzyli sobie więc, że ostrzami rapierów wywalczą takie granice, w ramach których Morze Bałtyckie stanie się wewnętrznym, szwedzkim jeziorem.
Rodzinne animozje
Wojny polsko-szwedzkie zaczynają się od rodzinnej zwady między potomkiem Wazów i Jagiellonów, Zygmuntem, a jego stryjem Karolem. Zygmunt wymyślił sobie, że jako król zarówno Polski jak i Szwecji dokona pobożnego dzieła nawrócenia heretyckich Szwedów na katolicyzm. Pomysł ten nie specjalnie spodobał się w północnej krainie, kiedy więc nadarzyła się okazja, pozbawili Zygmunta korony szwedzkiej i ogłosili swoim królem Karola. Zygmunt nie zrezygnował tak łatwo, dalej mieniąc się królem Szwecji, co sprytnie wykorzystał Karol jako pretekst do wojny. I tak się zaczęło i trwać miało bardzo, bardzo długo.
Epizodem tej wielkiej wojny było starcie kilkunastu okrętów na Zatoce Gdańskiej. Dziesięć okrętów gdańskich w służbie Zygmunta III wyruszyło spod Twierdzy Wisłoujście, żeby przełamać blokadę gdańskiego portu, która i bez tego skończyłaby się kilka dni później. Szwedzkich okrętów było na Zatoce zaledwie sześć, były jednak lepsze i lepiej uzbrojone. Siły można zatem uznać za mniej więcej wyrównane.
Największa
Bitwa odbyła się dość szybko. Według różnych wersji trwała od dwóch do czterech godzin. Dla porównania - bitwa, w której Hiszpanie stracili swoją Wielką Armadę pół wieku wcześniej trwała aż osiem godzin. Szwedzi bitwę pod Oliwą oczywiście przegrali i to dość sromotnie. Okrętom polskiego króla sprzyjał wiatr i szczęście raczej również. Z techniką morską, komunikacją w trakcie bitwy i użyciem artylerii nie wszystko było do końca w porządku.
Bitwa ta urosła w narodowym micie do rangi porównywalnej ze wspomnianym wyżej zwycięstwem Anglików nad Wielką Armadą (w której brało udział 337 jednostek), lub bitwą pod Trafalgarem (75 jednostek). Ale cóż - jaka flota taka bitwa. Jej znaczenie militarne w ogólnym przebiegu wojny między stryjem, a bratankiem było żadne. Przejściowo zlikwidowała blokadę szwedzką, która i tak, jak to również wspomniano, miała być wkrótce zakończona ze względu na zimowe sztormy. Wiosną Szwedzi znowu zablokowali port.
Dwóch rzeczy nie można jednak temu starciu odmówić - była to pierwsza bitwa floty królewskiej i największa, jaką wynajęte przez polskiego króla okręty kiedykolwiek stoczyły. Flota Karola straciła około 300 ludzi i dwa okręty, straty po "polskiej" stronie nie przekroczyły pięćdziesięciu ludzi. Zginęło za to w bitwie 100% admirałów (Arent Dickmann i Nils Stiernskjold). Szwedzi, którzy ratowali się paniczną ucieczką, bardzo przeżyli tę klęskę. Do dzisiaj w muzeum okrętu "Vasa" w Sztockholmie można zobaczyć plastycznie ukazany plan sytuacyjny bitwy, a głównym zadaniem "Vasy" miało być właśnie pomszczenie oliwskiej klęski. To też im się nie udało, ale to całkiem inna historia. Zwycięzcy cieszyli się bardzo, tym bardziej, że zdarzyło im się w trakcie starcia kilka bardzo brzydkich wpadek taktycznych. Ale o tym opowiemy za parę dni, kiedy będziemy wspominać pogrzeb admirała Dickmanna.
Czyja to właściwie bitwa?
Bitwa zwana jest "bitwą pod Oliwą", bowiem najbliższą większą i znaczącą miejscowością była właśnie Oliwa. W literaturze można się jednak spotkać z określeniem "bitwa przy Jelitkowie" (Schlacht vor Glettkau), autorzy sopoccy nie raz pisali, że bitwa miała miejsce u ich kawałka wybrzeża, pojawiają się również głosy, że bitwa powinna nazywać się "pod Brzeźnem". I to wszystko prawda, bo starcie miało miejsce po prostu na gdańskiej redzie, a szwedzkie okręty nadpłynęły od strony Orłowa. Wszystkie zatem nadbrzeżne dzielnice Gdańska na zachód od Nowego Portu, tudzież cały Sopot i kawałek Gdyni, mogą się z czystym sumieniem przechwalać, że ta bitwa odbyła się "u nich".
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?