Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przez brak rad, dzielnice Gdańska tracą tysiące złotych

Jacek Wierciński
- Liczymy, że uda nam się wyłonić najaktywniejszych mieszkańców - mówi Anna Jędrzejewska z Przymorza
- Liczymy, że uda nam się wyłonić najaktywniejszych mieszkańców - mówi Anna Jędrzejewska z Przymorza Przemek Świderski
W sześciu z 34 gdańskich jednostek pomocniczych wciąż nie powstały lokalne rady. Nie tylko słabiej słyszalny jest tam głos mieszkańców, przez palce przeciekają też tysiące złotych z budżetu. Dlaczego?

Do tworzenia rad osiedli i dzielnic Gdańsk zachęca od lat. Wielki sukces odtrąbiono dwa lata temu, kiedy mieszkańcy wyłonili radnych aż w 27 jednostkach. Kilka miesięcy później rada powstała także na zaspiańskim Młyńcu. "Bezradne" wciąż pozostają jedna dzielnica i pięć osiedli, a urzędnicy przyznają, że kampania promocyjna zawiodła.

Wiele dzielnic nie ma rad

Do wybierania rad gdański magistrat najbardziej intensywnie przekonywał przed głosowaniem w maju 2011 roku, ale jak przypominają urzędnicy - także po nim. Namawiano podczas spotkań z mieszkańcami, w komunikatach do mediów, radnych miasta, lokalnych liderów, organizacji pozarządowych, wspólnot religijnych i placówek edukacyjnych. Bezskutecznie. Aniołki, Matarnia, Przymorze Wielkie, Przymorze Małe, Suchanino, Zaspa Rozstaje rad wciąż nie mają. Nie zawsze wynika to z apatii mieszkańców.

Czytaj też: Gdańsk. Dzielnicowi radni chcą wyręczyć GZNK, by wytknąć urzędnikom zaniedbania

- W rozmowach z liderami zainteresowanych powołaniem rady daje się słyszeć, że rad brak, bo "działają" silne spółdzielnie mieszkaniowe, które nie chcą partycypacji "na swoim terenie" - tłumaczy Piotr Kowalczuk, kierownik Referatu Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego. - Niektóre spółdzielnie podzielone są na osiedla z własnymi radami. Brak zrozumienia, że rada jednostki pomocniczej nie dotyczy jednego organizmu, zbiera głosy i reprezentuje mieszkańców szerzej, integrując wszystkie podmioty działające w danej jednostce.

Brak świadomości

- Problemem jest nie tylko fakt, że powołanie rady wymaga woluntarystycznej pracy, ale przede wszystkim brak świadomości - dodaje Anna Jędrzejewska z Lokalnej Grupy Działania Przymorze, która chciała utworzyć rady w "obu" Przymorzach. - Kiedy zbieraliśmy podpisy pod projektem powołania rady, mieszkańcy pomysł traktowali podejrzliwie. Byli przekonani, że chodzi o jakiś nowy twór polityczny. Najbliższy rok chcemy poświęcić na tłumaczenie idei stworzenia rady, by rozwiać ich wątpliwości.

Co osiedla pozbawione rad tracą? Przygotowując projekty dotyczące danej okolicy, magistrat nie zapyta przedstawicieli mieszkańców o zdanie (choć głos zabrać można także indywidualnie), co najmniej równie duże są jednak wymierne straty finansowe.

- Lokalne wspólnoty mogłyby decydować o przeznaczeniu środków w ramach budżetów, którymi dysponują. W zależności od liczby mieszkańców i frekwencji w głosowaniu, liczyć mogłyby na od 20 tysięcy do nawet 180 tysięcy złotych rocznie - podkreśla Kowalczuk.

Co trzeba zrobić, by utworzyć radę?

Oprócz tych pieniędzy, skromne diety (600 lub 300 zł) otrzymuje także trzyosobowy zarząd rady. A ta na swoją działalność dostaje utrzymywaną ze środków miasta siedzibę.

By utworzyć rady tam, gdzie ich nie ma, w Urzędzie Miejskim złożyć trzeba wniosek z podpisami 10 proc. mieszkańców uprawnionych do głosowania w danej jednostce. Nawet jeśli chętne osiedla zadziałają błyskawicznie, na szybkie utworzenie rady nie mają co liczyć.

- Uchwała Rady Miasta zawiera zapis, że jeśli wniosek wpłynie po 31 marca w roku poprzedzającym głosowanie, "wybory przeprowadza się w kadencji Rady Miasta Gdańska następującej po kadencji, w której złożono wniosek" - tłumaczy Kowalczuk i podkreśla, że oprócz podpisów, kluczowa jest kwestia frekwencji w wyborach do osiedlowych rad. To od niej zależy budżet, jakim dzielnica dysponuje. Ważni są też dobrzy kandydaci na radnych. - Nie można jednak niczego zrobić na siłę. Lokalna wspólnota musi po prostu tego chcieć - zaznacza.

- Stworzyliśmy porozumienie, w którego skład wchodzą między innymi szkoły, przedstawiciele biznesu i organizacja pozarządowa - tłumaczy Anna Jędrzejewska. - Liczymy na to, że w czasie, którego mamy całkiem dużo, uda się nie tylko przekonać mieszkańców, ale też wyłonić najbardziej aktywnych, którzy nadawaliby się na kandydatów i będą rywalizowali o głosy w wyborach.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto