W sprawie chodzi o kilkadziesiąt tysięcy ton ziemi skażonej toksycznymi pestycydami (w tym zakazanym w Polsce heksachlorobenzenem) sprowadzonej z Ukrainy i zalegających na stertach na terenie Port Service w 2011 i 2012 roku. Ilość toksycznych śmieci była zbyt duża, by zakład mógł poradzić sobie z ich neutralizacją i spalaniem „na bieżąco”, a popioły zostały wywiezione na żwirowisko w Ełganowie.
W styczniu sędzia Dorota Zabłudowska z Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe uznała Krzysztofa Pusza [wyraził zgodę na publikację pełnego nazwiska i wizerunku] za winnego tego, że „wykazał się pewną niefrasobliwością” dopuszczając się magazynowania odpadów zawierających szkodliwe środki na popękanym betonie, co „umożliwiało przenoszenie ich przez powietrze, wodę i dzikie zwierzęta i mogło zagrażać zdrowiu i życiu wielu osób”.
Orzeczona wówczas kara grzywny - 25 tys. zł uprawomocniła się.
Jednak sąd drugiej instancji uwzględnił apelację Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która domagała się o wiele ostrzejszej kary dla b. prezesa Port Service sp. z o.o., a wcześniej kolejno opozycjonisty w okresie PRL-u, ważnej figury w gabinecie prezydenta Lecha Wałęsy i wicewojewody gdańskiego, a następnie pomorskiego.
Śledczy skutecznie interweniowali w sprawie zarzutu wcześniej objętego uniewinnieniem. Chodzi o „przewiezienie, składowanie i przetwarzanie” w żwirowni w Ełganowie (gmina Trąbki Wielkie) popiołów innych substancji zawierających zanieczyszczenia m.in. heksachlorobenzenem, DDT, innymi związkami chloroorganicznymi, atracyną, metalami ciężkimi. Ich zdaniem, mogło to spowodować zniszczenia w środowisku w znacznych rozmiarach, a Krzysztof Pusz „działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”.
Uchylenie wyroku I instancji oznacza, że zarówno on, jak i dwaj bracia - właściciele żwirowni, wrócą teraz na ławę oskarżonych.
W pierwszej instancji mieliśmy do czynienia ze skandaliczną sytuacją. Prokuratura najpierw zaproponowała mi ugodę - dobrowolne poddanie się karze jednego roku więzienia w zawieszeniu i grzywny. Nie zgodziłem się na to, bo od początku powtarzam, że jestem niewinny - przekonuje dziś Krzysztof Pusz w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim”.
I dodaje: - Dopiero na zakończenie trwającego niemal 5 lat procesu, na ostatniej rozprawie, został „wymieniony” prokurator i ten nowy zażądał dla mnie 4 lat bezwzględnego pozbawienia wolności, 1,5 miliona złotych grzywny oraz naprawienia szkody w wysokości około 5 milionów złotych. To byłaby absolutnie drakońska i niezrozumiała kara. Teraz wszystko zacznie się od nowa, a to postępowanie jest, moim zdaniem, marnowaniem publicznych pieniędzy.
- W mojej ocenie, ten wyrok został uchylony ze względów formalnych i w żadnym wypadku nie wyklucza to realności uniewinnienia przy kolejnym rozpoznaniu sprawy - dopowiada jego obrońca, adwokat Jacek Potulski.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?